2017-12-23

Japońskie Boże Narodzenie


Właściwie mogłabym rozpocząć i zakończyć ten wpis jednym zdaniem: W Japonii nie ma świąt Bożego Narodzenia.
Ale ponieważ nie zależy mi na ustanawianiu rekordu blogowego na najkrótszy wpis, postaram się trochę rozwinąć temat.  😊

Zacznijmy może od tego, że chrześcijan w Japonii jest bardzo mało. Z danych tutejszego Ministerstwa Kultury wynika, że pod koniec 2015 roku były ich niecałe 2 mln, czyli 1,5% całej populacji.
Po drugie, 24, 25 i 26 grudnia to dni takie same jak inne, nie są dniami wolnymi. Wolny jest 23 grudnia, ale to dlatego, że w tym dniu przypadają urodziny cesarza.

Ale jeśli pominie się aspekt religijny, to Boże Narodzenie świetnie nadaje się do wykorzystania, głównie komercyjnego. I takie właśnie tutaj jest.
Jak tylko minie Halloween, czyli od 1 listopada, pojawiają się różne elementy świąteczne. Rozpoczyna się sprzedaż wszelakich ozdóbek świątecznych (bombek, łańcuchów, gwiazdek, świeczek), czerwonych czapek, kartek świątecznych i tym podobnych rzeczy. Pojawiają się świąteczne wersje różnych produktów, świąteczne wyprzedaże czy specjalne oferty świąteczne. Rozpoczyna się także przyjmowanie zamówień na ciasta świąteczne czy pieczone kurczaki. Na mieście zaczynają pojawiać się iluminacje i przystrojone choinki. I jeszcze wrażenia słuchowe: w sklepach i w radio (w telewizji pewnie też, ale nie oglądam) rozbrzmiewają piosenki świąteczne. Największym chyba przebojem bożonarodzeniowym, evergreenem, jest piosenka "Christmas Eve" Yamashity Tatsurō z 1983 roku (!).
Można posłuchać tutaj:



Czy Japończycy w jakiś specjalny sposób spędzają 24 i/lub 25 grudnia?
Ten najbardziej standardowy to zjedzenie pieczonego kurczaka (na ogół z KFC) na kolację i ciasta świątecznego na deser w gronie rodzinnym lub na randce, wymienienie się prezentami i spędzenie wspólnie czasu.
Prezenty przede wszystkim dostają dzieci (jeden prezent dla jednego dziecka). Jeśli spędzamy święta na randce, to wymieniamy się prezentami (też po jednym).


Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony firmy Fujiya. 
Ciasto świąteczne - Christmas cake - zostało spopularyzowane przez znaną firmę cukierniczą Fujiya (czyt. fudzija), która jako pierwsza wprowadziła do sprzedaży tort z ozdobami świątecznymi w grudniu 1910 roku.
Pamiętam, że kiedy mieszkałam w Japonii ponad dwadzieścia lat temu, postanowiłam spróbować japońskiego Christmas cake. Udałam się oczywiście do cukierni znanej firmy Fujiya i kupiłam najbardziej typowe ciasto świąteczne: tort biszkoptowy z kremem (chyba) śmietankowym i z truskawkami (tak, tak, świeże  truskawki w grudniu to w Japonii normalna rzecz, produkowane są przede wszystkim od listopada do kwietnia). I to był pierwszy i ostatni raz :)
Pewnie miałam pecha, bo generalnie japońskie ciasta nie dość, że wyglądają fantastycznie to i smakują świetnie.
W tamtych czasach też, z tego co pamiętam, wieczór 24 grudnia - czyli wigilię Bożego Narodzenia wypadało spędzić na randce. To miał być romantyczny wieczór. I najlepiej żeby prószył śnieg.
Obecnie podobno to się już zmienia i teraz więcej osób wybiera rodzinę zamiast randki.

A kolędy? Znana jest "Cicha noc". Jest przetłumaczona na język japoński, ale nie sądzę, by Japończycy śpiewali ją wspólnie przy kolacji.


Pokażę jeszcze iluminacje na mieście.


Moje miasteczko ozdobione jest minimalnie (powyższe zdjecia) - trochę iluminacji koło dworca i centrum handlowego. No ale ja mieszkam na prowincji. W większych miastach tych ozdób jest więcej (poniżej).




(Powyższe cztery zdjęcia pochodzą ze strony www.rurubu.com)

A 26 grudnia jest już po wszystkim. Znikają wszystkie ozdoby bożonarodzeniowe. Zupełnie jakby takie święto nie istniało. Wszyscy zaczynają przygotowania do pożegnania starego roku i powitania nowego. Dużo się dzieje. I zupełnie inaczej niż w większości krajów na świecie.
Napiszę o tym, ale dopiero w styczniu, jak już zgromadzę materiał fotograficzny 😊

Wesołych Świąt!!!






2017-12-17

Japoński ogród Kōraku-en

 

Kōraku-en to jeden z trzech słynnych ogrodów japońskich, położony obok zamku Okayama.

Utworzony dla Ikedy Tsunamasy – władcy hanu Okayama i tym samym pana na zamku Okayama w latach 1672-1714. Prace nad budową ogrodu rozpoczęły się w 1687 roku, a zakończyły trzynaście lat później w 1700 r. Potomkowie Tsunamasy wprowadzali różne zmiany, które można prześledzić czytając bogate archiwum rodu Ikeda, w którym znajdziemy różnorodne opisy i rysunki ogrodu. Materiały te stanowiły również nieocenioną pomoc podczas naprawiania szkód wyrządzonych przez potwornie silny tajfun Muroto w 1934 roku i podczas nalotów amerykańskich na Okayamę w 1945 r.
Ogród był przede wszystkim miejscem relaksu i odpoczynku władcy hanu oraz miejscem podejmowania gości, ale w pewne ustalone dni – kiedy władca hanu opuszczał Okayamę – udostępniany był także mieszkańcom hanu.
W 1884 roku ogród przeszedł na własność prefektury Okayama (w 1871 roku system hanów zlikwidowano, a na ich miejsce utworzono prefektury) i został otwarty dla wszystkich.

Początkowo ogród skomponowany był tak, by dostarczał największych wrażeń podczas obserwacji z wnętrza budynków, głównie pawilonu En'yōtei, w którym relaksował się władca hanu. W tamtym okresie trzy czwarte powierzchni ogrodu stanowiły pola uprawne. 
Syn Tsunamasy wprowadził sporo zmian. Między innymi po środku ogrodu, obok stawu Sawa-no ike, wybudował sześciometrowy pagórek, wokół niego poprowadził strumyk, a także wykopał staw łączący dwa już istniejące. Ogród można było podziwiać teraz nie tylko statycznie z wnętrza pawilonu, ale także w ruchu - spacerując po nim, a także po wspięciu się na szczyt sztucznej góry. Za rządów następnych władców hanu (cały czas są to członkowie rodu Ikeda) zlikwidowano na jakiś czas pola uprawne tworząc zamiast nich trawniki, by później jednak ponownie do nich powrócić.

Tyle historia.
A jak jest w rzeczywistości?
Ogród faktycznie robi wrażenie. Przede wszystkim wielkością: powierzchnia całkowita wynosi 144000 m2, a trawników – 19600 m2. Poprzecinany jest mnóstwem alejek, które prowadzą przez różne ciekawe miejsca i widoki. O każdej porze roku można podziwiać inną „twarz” ogrodu dzięki różnorodnej roślinności. Zobaczymy między innymi śliwy (ume), wiśnie (sakura), kamelie japońskie, kamelie małe, narcyzy, różaneczniki, azalie, piwonie, irysy japońskie, lotosy, lagerstremie indyjskie, klony palmowe, sagowce odwinięte, sosny, pole herbaty czy też pole ryżowe. 





 



Ja niestety pojechałam do Okayamy w połowie października, kiedy akurat najmniej było atrakcji przyrodniczych i pogoda niesprzyjająca - było pochmurno, więc i zdjęcia wyszły nienajlepsze. Ale udało mi się zobaczyć coroczne obwiązywanie sosen matami słomianymi. Jest to tradycyjna metoda pozbywania się szkodników z drzew. Owady-szkodniki mają ponoć w zwyczaju przemieszczać się późną jesienią po pniu drzewa z gałęzi w dół na ziemię, żeby w niej przezimować. I kiedy trafiają na tę matę, to już sobie w niej zostają. W trzeciej dekadzie lutego (Japończycy uwielbiają dzielić miesiąc na dekady) maty z zimującymi w nich szkodnikami są zdejmowane i palone. Jest to znak dla wiosny, że może już przybywać do ogrodu :)
 
Nawet telewizja rejestrowała to wydarzenie!




Pawilon Renchiken

Pawilon Renchiken, położony obok Południowej Bramy, był podobno ulubionym miejscem założyciela ogrodu – Ikedy Tsunamasy. Rozciągał się stąd piękny widok z licznymi elementami wodnymi. Pawilon nie został zniszczony podczas wojny.

Pawilon Ryūten.

Droga wodna z kamieniami wewnątrz pawilonu Ryūten.
Pawilon Ryūten jest dość niezwykły. Nie ma ścian, a przez środek poprowadzono drogę wodną z sześcioma kamieniami. Władca hanu odpoczywał tutaj lub podejmował gości. Również ten pawilon przetrwał wojnę bez uszczerbku.

Pagórek Yuishinzan
Pagórek Yuishinzan

Z pagórka Yuishinzan roztacza się piękny widok na cały ogród. Sam pagórek również wygląda imponująco od kwietnia do czerwca, kiedy na biało i czerwono kwitną zasadzone na jego zboczach krzewy azalii i różanecznika.



Sagowiec odwinięty

Pole ryżowe już po zbiorach z suszącymi się snopkami ryżu.


Pole herbaciane.
Wysepka Naka-no shima na centralnym stawie Sawa-no ike.



      
Wysepka Mino shima tuż obok wysepki Naka-no shima.


Pawilon En'yōtei.
 



Pawilon En'yōtei – główny budynek ogrodu – spłonął podczas nalotu amerykańskiego w 1945 roku. Został odbudowany w 1960 r. 
Powstał w początkowym okresie tworzenia ogrodu. Pierwotnie to z wnętrza tego pawilonu podziwiano ogród, i to widok stąd właśnie był najpiękniejszy. Pawilon nie jest udostępniony do zwiedzania, więc nie mogłam sprawdzić tego widoku. Ale odbywają się w nim różne imprezy, więc chyba tylko uczestnictwo w takiej imprezie da nam okazję do popatrzenia na taki ogród Kōraku-en jaki widzieli władcy hanu. A ten widok praktycznie nie zmienił się przez trzysta lat, nic niepasującego go nie zaburza. Nie widać ani jednego nowoczesnego budynku na horyzoncie, jak to się zdarza w przypadku innych ogrodów usytuowanych w mieście. Możemy się tutaj poczuć naprawdę jak za czasów hanu Okayama.

Jest jeszcze jedna atrakcja w ogrodzie Kōraku-en. A mianowicie żurawie japońskie. Zwane też żurawiami mandżurskimi. Nazwa łacińska to Grus japonensis, a japońska - tanchō. 
Obecnie jest ich w ogrodzie 8 sztuk. Na co dzień żyją w wolierze, ale kilka razy w roku są wypuszczane na teren ogrodu i można je obserwować w locie. Zwłaszcza w Nowy Rok możliwość zobaczenia na żywo latających żurawi przyciąga tłumy. W Japonii żuraw jest symbolem szczęścia i długowieczności. 
Podobno żurawie przylatywały do ogrodu już w czasach Ikedy Tsunamasy. 



Na oficjalnym kanale ogrodu Kōraku-en (link w nazwie ogrodu) na YouTube można obejrzeć pięć filmików o ogrodzie. Nie są długie, mają od 1'14" do 2'14", i są po angielsku. Polecam!