2017-09-28

Coś na słodko...

W poprzednim poście pisałam o kulkach ryżowych ohagi.

Dzisiaj mała kontynuacja tematu słodkości japońskich.

Japońskie ciasteczka, te tradycyjne, są bardzo ładne: kolorowe i o różnych kształtach. Nie zawierają tłuszczu ani mąki pszennej, a jeśli już to ryżową. Składnikiem może być także fasola, między innymi czerwona fasolka azuki.

Na zdjęciach widać dwa ciasteczka: w kształcie liścia klonu i owocu kaki (persymona, hurma). W środku masa z fasolki azuki, a na zewnątrz - masa z mąki ryżowej. Ciasteczka nie są pieczone.
Kupiłam je, bo bardzo mi się spodobały, a poza tym w moim sklepie nigdy takich tradycyjnych nie sprzedają, więc skoro pojawiły się (przy okazji okresu ohigan, pewnie jako te na ofiarę dla przodków) to od razu włożyłam je do koszyka.  

Liść klonu

Owoc kaki
  



I jeszcze mitarashi dango. Jak je nazwać po polsku? Ciasteczka? Raczej nie. Słodycze? Hmm, też chyba nie. Niech będzie słodka przekąska.

Dango to kulki z mąki ryżowej. Zwykle nadziane są na szpadkę po 3-5 sztuk. Mogą być polane gęstym sosem (np. z fasoli azuki, z czarnego sezamu, z fasolki edamame, z orzechów włoskich), posypane przyprawą (np. kinako - mączka z prażonej soi) lub z dodatkami smakowo-barwiącymi.

Mitarashi dango po nabiciu na szpadkę są lekko rumienione nad ogniem i polane syropem z sosu sojowego, cukru i skrobi. Same kulki nie są słodkie, a syrop jest słodko-słony.

Do tego koniecznie zielona herbata :)







Ja je lubię, a dla męża są wspomnieniem dzieciństwa.



2017-09-23

Jesień



To moja pierwsza jesień tutaj na Shikoku. Jeszcze nie wiem, jaka dokładnie będzie, chociaż w ogólnym zarysie mogę się domyślać, ponieważ znam tę porę roku z innych regionów Japonii. Na razie, mimo drugiej połowy września jest bardzo ciepło w ciagu dnia, nawet do 28 stopni. Wieczorami jednak robi się już chłodniej, temperatura spada nawet do 20 stopni. No i co najważniejsze, wilgotność bardzo zmalała.

W Japonii świętem państwowym i dniem wolnym od pracy jest Dzień Równonocy Jesiennej. W tym roku wypada 23 września. Fajne święto, prawda? Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie interesowałam się Japonią, nigdy by mi do głowy nie przyszło, że można świętować równonoc. A jednak można. Jest też Dzień Równonocy Wiosennej, Dzień Morza, Dzień Gór oraz Dzień Zieleni. W sumie na 16 świąt państwowych w ciągu roku 5 jest związanych z przyrodą.

Dzień Równonocy, trzy dni przed nim i trzy dni po - w sumie siedem dni - to okres zwany O-higan. W Dzień Równonocy należy uczcić przodków, a każdy dzień z pozostałych poświęcić na jedną z sześciu paramit (wyzwalających aktywności), które mają pomóc osiągnąć stan oświecenia. Tak nakazuje buddyzm. Czy Japończycy do tych wszystkich zasad się stosują? Nie wiem :) i nie chciałabym też generalizować. Na pewno czczą przodków. Odwiedzają groby, składają ofiary w postaci jedzenia i picia. 

Zajrzałam na pobliski cmentarz i na wielu grobach widać było świeże kwiaty, a więc dbają o groby. Na niektórych grobach widać było jeszcze ślady po polaniu wodą, bo w Japonii przy okazji wizyty na cmentarzu obmywa się nagrobki. Na cmentarzu zawsze dostępny jest kran z wodą, cebrzyki i chochelki do polewania.   
Cmentarz, na którym zrobiłam zdjęcia, to właściwie niewielki cmentarzyk wciśnięty pomiędzy wzgórze, wiadukt i domy, ale grobów było sporo.

 

 


 

 
Herb rodowy na nagrobku.


W sklepach można dostać różne ciasteczka ofiarne, ale oczywiście nadające się również do zjedzenia. Najbardziej chyba znane "ciastka" okresu higan to ohagi. Są to kulki ryżowe (z lekko rozgniecionego ugotowanego ryżu) obtoczone w masie ze słodkiej fasoli azuki lub w kinako - mączce z prażonej soi. 
Tak na marginesie. Takie same kulki ryżowe ofiarowywane przodkom podczas wiosennej równonocy nazywają się bota-mochi. Dlaczego to samo "ciastko" ma dwie nazwy? Pochodzą od nazw kwiatów: kwitnących wiosną kwiatów botan (piwonia) i jesienią - kwiatów hagi (łac. Lespedeza). 


Ohagi (źródło zdjęcia)









2017-09-12

Zamek Marugame




Pod sam koniec sierpnia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zelżały upały i  znacznie zmalała wilgotność. A wieczorami zrobiło się nawet chłodno.
Nareszcie, po dwóch miesiącach letargu, wróciła mi chęć życia.

Skoro pogoda się poprawiła i byłam w stanie wyjść na dłużej z domu, postanowiłam w końcu wybrać się na wycieczkę do sąsiedniego miasta Marugame do zamku o tej samej nazwie.

Zamek w oddali.
U stóp wzgórza zamkowego.

Zamek Marugame (Marugame-jō) położony jest na niewysokim wzgórzu Kameyama (dosł. Góra Żółwia, wys. 66 m). Całość otoczona jest fosą. Kiedyś fosy były dwie, ale po wojnie, w 1948 r. zewnętrzną zasypano.

Jest i żółw w fosie.


Początki zamku sięgają końca XVI wieku. Wzorowany był na dwóch zamkach: Azuchi (Azuchi-jō) wybudowanym przez Odę Nobunagę i Ōsaka (Ōsaka-jō) wybudowanym przez Toyotomiego Hideyoshiego. Charakteryzowało je to, że w obrębie wałów obronnych oprócz samego zamku znalazło się także podzamcze z osadą.


Brama zewnętrzna.
Brama zewnętrzna widziana od wewnątrz.
Druga brama, wewnętrzna.
Z zamku Marugame do naszych czasów przetrwały tylko wieża (donżon), kamienne mury z bramą i pojedyńcze budynki.
Wieża, ukończona w 1660 roku, jest najmniejszą drewnianą wieżą z istniejących obecnie w Japonii i najstarszą na wyspie Shikoku. 

Sama wieża jest rzeczywiście bardzo mała. Składa się co prawda z trzech kondygnacji, ale na każdej jest bardzo mało miejsca i dodatkowo trzeba się wspinać po bardzo stromych schodach. 

 






Okienko w wieży.
Widok z okna w wieży.




Zamek słynie z kamiennych murów. Zostały one zbudowane na początku epoki Edo (1603-1868), kiedy technika budowy murów obronnych stała na najwyższym poziomie. Cechą charakterystyczną murów w Marugame jest ich wysokość i pięknie zaokrąglone krawędzie.













Z najwyższego punktu wzgórza roztacza się przepiękny widok na okolicę. Panorama 360 stopni. Z jednej strony góry, a z drugiej morze. Tylko pozazdrościć ówczesnym mieszkańcom.








Fortyfikacje składają się z trzech poziomów. Na najwyższym stoi wieża. 
Na niższym (środkowym) poziomie wśród drzew sakury stoi studnia, ponoć najgłębsza w Japonii. Związana jest z nią niezbyt przyjemna legenda.


Był sobie Hanazaka Jūzaburō, kamieniarz i bardzo zdolny budowniczy zamkowych murów obronnych. Kiedy budowa murów została ukończona, ówczesny pan zamku pochwalił Jūzaburō następującymi słowami: „Tylko ty mogłeś wykonać tak doskonałe mury. Poza ptakami latającymi po niebie, nikt nie da rady ich pokonać.”
Na co Jūzaburō odparł: „Daj mi panie żelazny pręt długości zaledwie jednego shaku (ok. 30 cm), a ja dam radę wspiąć się i je pokonać.” I rzeczywiście, z ogromną łatwością wspiął się na mur.
Pan zamku przestraszył się nie na żarty. Gdyby kiedykolwiek Jūzaburō przeszedł na stronę wroga, to na nic zdadzą się te potężne mury obronne. Pod pretekstem jakichś poszukiwań, zwabił budowniczego do studni i kiedy ten do niej wszedł, kazał zrzucić kamienie i zabić nieszczęśnika.

Czy duch Jūzaburō straszy na zamku? Nic mi na ten temat nie wiadomo i chyba nawet nie mam ochoty tego sprawdzać :)