Właściwie mogłabym rozpocząć i zakończyć ten wpis jednym zdaniem: W Japonii nie ma świąt Bożego Narodzenia.
Ale ponieważ nie zależy mi na ustanawianiu rekordu blogowego na najkrótszy wpis, postaram się trochę rozwinąć temat. 😊
Zacznijmy może od tego, że chrześcijan w Japonii jest bardzo mało. Z danych tutejszego Ministerstwa Kultury wynika, że pod koniec 2015 roku były ich niecałe 2 mln, czyli 1,5% całej populacji.
Po drugie, 24, 25 i 26 grudnia to dni takie same jak inne, nie są dniami wolnymi. Wolny jest 23 grudnia, ale to dlatego, że w tym dniu przypadają urodziny cesarza.
Ale jeśli pominie się aspekt religijny, to Boże Narodzenie świetnie nadaje się do wykorzystania, głównie komercyjnego. I takie właśnie tutaj jest.
Jak tylko minie Halloween, czyli od 1 listopada, pojawiają się różne elementy świąteczne. Rozpoczyna się sprzedaż wszelakich ozdóbek świątecznych (bombek, łańcuchów, gwiazdek, świeczek), czerwonych czapek, kartek świątecznych i tym podobnych rzeczy. Pojawiają się świąteczne wersje różnych produktów, świąteczne wyprzedaże czy specjalne oferty świąteczne. Rozpoczyna się także przyjmowanie zamówień na ciasta świąteczne czy pieczone kurczaki. Na mieście zaczynają pojawiać się iluminacje i przystrojone choinki. I jeszcze wrażenia słuchowe: w sklepach i w radio (w telewizji pewnie też, ale nie oglądam) rozbrzmiewają piosenki świąteczne. Największym chyba przebojem bożonarodzeniowym, evergreenem, jest piosenka "Christmas Eve" Yamashity Tatsurō z 1983 roku (!).
Można posłuchać tutaj:
Czy Japończycy w jakiś specjalny sposób spędzają 24 i/lub 25 grudnia?
Ten najbardziej standardowy to zjedzenie pieczonego kurczaka (na ogół z KFC) na kolację i ciasta świątecznego na deser w gronie rodzinnym lub na randce, wymienienie się prezentami i spędzenie wspólnie czasu.
Prezenty przede wszystkim dostają dzieci (jeden prezent dla jednego dziecka). Jeśli spędzamy święta na randce, to wymieniamy się prezentami (też po jednym).
Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony firmy Fujiya. |
Pamiętam, że kiedy mieszkałam w Japonii ponad dwadzieścia lat temu, postanowiłam spróbować japońskiego Christmas cake. Udałam się oczywiście do cukierni znanej firmy Fujiya i kupiłam najbardziej typowe ciasto świąteczne: tort biszkoptowy z kremem (chyba) śmietankowym i z truskawkami (tak, tak, świeże truskawki w grudniu to w Japonii normalna rzecz, produkowane są przede wszystkim od listopada do kwietnia). I to był pierwszy i ostatni raz :)
Pewnie miałam pecha, bo generalnie japońskie ciasta nie dość, że wyglądają fantastycznie to i smakują świetnie.
W tamtych czasach też, z tego co pamiętam, wieczór 24 grudnia - czyli wigilię Bożego Narodzenia wypadało spędzić na randce. To miał być romantyczny wieczór. I najlepiej żeby prószył śnieg.
Obecnie podobno to się już zmienia i teraz więcej osób wybiera rodzinę zamiast randki.
A kolędy? Znana jest "Cicha noc". Jest przetłumaczona na język japoński, ale nie sądzę, by Japończycy śpiewali ją wspólnie przy kolacji.
Pokażę jeszcze iluminacje na mieście.
Moje miasteczko ozdobione jest minimalnie (powyższe zdjecia) - trochę iluminacji koło dworca i centrum handlowego. No ale ja mieszkam na prowincji. W większych miastach tych ozdób jest więcej (poniżej).
(Powyższe cztery zdjęcia pochodzą ze strony www.rurubu.com)
A 26 grudnia jest już po wszystkim. Znikają wszystkie ozdoby bożonarodzeniowe. Zupełnie jakby takie święto nie istniało. Wszyscy zaczynają przygotowania do pożegnania starego roku i powitania nowego. Dużo się dzieje. I zupełnie inaczej niż w większości krajów na świecie.
Napiszę o tym, ale dopiero w styczniu, jak już zgromadzę materiał fotograficzny 😊
Wesołych Świąt!!!