2017-05-28

Może o morzu?

No właśnie, chyba powinnam napisać coś o morzu.
O morzu, nad którym rozpięty jest tytułowy Wielki Most Seto (Seto Oohashi).
Morze to Seto Naikai, czyli Morze Wewnętrzne Seto.
Podstawowe dane można znaleźć w Wikipedii, więc nie będę ich tutaj wszystkich podawać.
Napiszę tylko, że Morze jest rozległe, otacza je aż 11 prefektur, a ja będę pokazywać tylko jego mały fragmencik, to co widać z mojego miasteczka Utazu w prefekturze Kagawa.

Od mojego przyjazdu pod koniec lutego prawie codziennie chodzę oglądać morze. Do tej pory, przez 40 lat mieszkałam w Warszawie, a morze znałam głównie z wyjazdów wakacyjnych.
Nie przypuszczałam, że zamieszkam nad morzem - z domu do morza mam jakieś dwie minuty spacerkiem - i że to morze może dostarczyć tylu wspaniałych wrażeń i przeżyć.

Niby codziennie to samo morze, ale za każdym razem wygląda inaczej. Inaczej w słońcu, inaczej w deszczu, inaczej zamglone, inaczej podczas odpływu lub przypływu.

Dopiero tutaj zainteresowałam się pływami morskimi. Nad polskim Bałtykiem praktycznie nie da się ich zaobserwować, więc jakby dla mnie nie istniały. W ciągu doby są dwa odpływy i dwa przypływy, naprzemiennie oczywiście, średnio co 5-6 godzin. Na ich wielkość ma wpływ m.in. położenie Księżyca i Słońca. Najsilniejsze pływy występują podczas pełni i nowiu.

Z danych dotyczących rejonu, w którym mieszkam wynika, że różnica w poziomie morza podczas najsilniejszych pływów wynosi tutaj prawie 3,5 metra.   
Średni poziom powierzchni wody w punkcie pomiaru w mojej okolicy wynosi 180 cm. Akurat teraz przez kilka dni różnice są bardzo duże z powodu nowiu.
Na przykład w czwartek 25 maja o godz. 16:54 poziom morza wynosił 11,8 cm, a o godz. 23:17 - 341,7 cm. W piątek o godz. 11:05 - 296,4 cm, o godz. 17:32 - 3,7 cm, a o godz. 0:00 - 347,3 cm. Z kolei w sobotę 27 maja o godz. 18:11 tylko 1,4 cm.


Pamiętam, że pierwszy raz, kiedy zobaczyłam morze podczas odpływu dziwnie się poczułam. Akurat było pochmurno i lekko mgliście. Dodatkowo podczas odpływu nie ma fal, powierzchnia morza jest płaska. Panował jakiś taki dziwny spokój - cisza przed burzą. Poczułam nawet jakieś przerażenie, że może coś się złego zaraz wydarzy. Nie wiem, jakiś kataklizm? No, ale oczywiście nic się nie wydarzyło.

Poniżej po dwa lub trzy zdjęcia tego samego miejsca w czasie odpływu i przypływu.



 




















Podczas odpływów ptaki (głównie chyba czaple siwe i białe) brodzą sobie po płyciźnie i wyjadają skorupiaki i ryby.





W sobotę podczas odpływu po płyciźnie spacerował też mężczyzna. Zbierał małże? Mam nadzieję, że zdążył wrócić na brzeg przed przypływem...

 


2 komentarze:

  1. Ja mieszkalam 60 lat w Polsce, kilka razy w roku jezdzilam nad polski Baltyk i tez o plywaw nie mialam pojecia. Dopiero w Niemczech nad Morzem Polnocnym przezylam to pierwszy raz :) Niesamowite przezycie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz. Czekałam na kogoś, na kim pływy też wywarły wrażenie :)
      To prawda, niesamowite przeżycie.

      Usuń