Tak jak obiecałam, dzisiaj o wizycie w świątyni chramie Konpirasan (oficjalna nazwa to Kotohira-gū) i moim zmaganiu się ze schodami.
A skąd te schody? Bo chram stoi na zboczach góry Zōzu (Zōzu-san) i trzeba się do niego wspiąć. Nazwa góry po polsku znaczy „głowa słonia”.
A skąd te schody? Bo chram stoi na zboczach góry Zōzu (Zōzu-san) i trzeba się do niego wspiąć. Nazwa góry po polsku znaczy „głowa słonia”.
Zacznijmy od mostu Ichinohashi nad rzeką Kanakura.
Dalej idziemy prosto i zaraz zaczyna się Omotesandō – droga wiodąca do głównego
wejścia chramu. Tak zresztą nazywa się główną drogę do każdego chramu
shintoistycznego i każdej świątyni buddyjskiej. Kawałek po prostym, a potem już
zaczynają się schody. Nie jednym ciągiem, ale po kilka stopni, po kilkanaście
lub po kilkadziesiąt. Wysokość stopni też jest różna.
Na początku wydaje mi się, że pokonanie ich nie będzie
trudne, ale po jakimś czasie dostaję zadyszki. Dodatkowo tego dnia było bardzo
ciepło, nawet gorąco. (Jasne, złej baletnicy przeszkadza i rąbek u spódnicy.)
Pielgrzymowały różne osoby: młode, starsze, mające
trudności z poruszaniem się, ale nikt nie wyglądał na zmęczonego!. Czyżbym
tylko ja miała problem? Trochę głupio się czułam, więc żeby zakamuflować brak
kondycji udawałam, że a to muszę się napić, a to poprawić sznurówkę, a to przyjrzeć
się czemuś dokładnie... Po drodze
spotkałam tylko odpoczywającego... golden retrievera (!). Właściciele wyraźnie
czekali aż to ich pies odsapnie, sami nie wyglądali na zmęczonych.
I tak pokonywałam te schody. Po stu trzynastu nagroda w
postaci bramy torii.
Po około 350 – taka oto lampa z brązu.
Po 365 stopniach docieram do daimon – wielkiej bramy, za
którą znajduje się już święty obszar czyli właściwy teren świątyni.
Zaraz za bramą po obu stronach drogi stoi pięć małych
straganów pod białymi parasolami. Sprzedają cukierki. Handel na terenie
świątyni jest zabroniony, ale właściciele tych pięciu sklepików to wyjątek – dawno,
dawno temu otrzymali specjalne pozwolenie za zasługi dla chramu.
I dalej bez zmian: schody, kawałek prostego terenu, znowu
schody, bardziej strome lub łagodniejsze... Na trasie mijamy bramy torii i
mniejsze chramy. Szło mi się coraz ciężej i jak tylko pojawiała się brama torii
lub chram, myślałam, że to już cel, ale niestety. Dodatkowo na mapce, którą
dostałam na parkingu, trasa była rozrysowana bez żadnej skali, więc z mapki
wynikało na przykład że do bramy torii jest tylko kilka stopni, a w
rzeczywistości było ich kilkadziesiąt albo i więcej.
Na trasie. Torii z brązu. |
Po 652 stopniach, przy następnych schodach umieszczona
jest tabliczka z napisem: „Jeszcze tylko trochę. Do głównego chramu zostały 133
stopnie. Wejdziesz i będziesz szczęśliwy.” Po takiej zachęcie prawie wbiegłam po
tych schodach.
Ostatkiem sił dotarłam do głównego chramu. Za mną 785
stopni. Rzeczywiście, jestem szczęśliwa. Warto było.
Bóstwo Konpira to opiekun morza i żeglarzy. |
Ale to nie koniec. Jeśli ktoś ma więcej sił i samozaparcia
może wspinać się dalej do chramu Izutama jinja. Trzeba dodatkowo pokonać 583
stopnie. Licząc od samego początku jest to 1368 stopni. Ja nie dałam rady. Może
innym razem.
Z samej góry i jeszcze na trasie można podziwiać piękne
widoki. Co jakiś czas warto też obrócić się na schodach i spojrzeć na przebytą
już trasę, żeby uświadomić sobie jak dużo mamy już za sobą.
Różne odcienie zieleni. |
Ta góra po lewej to Sanuki Fuji, przypominająca kształtem Fujisan. |
Schody łagodne i strome. Te strome na zdjęciu, to już ostatnie przed główną świątynią.
Po tych się wchodzi.... |
Na trasie stoi też rzeźba pieska.
Gdy ktoś nie mógł samodzielnie udać się na pielgrzymkę do Konpirasan lub rezygnował w trakcie, wtedy prosił znajomego lub spotkanego po drodze innego pielgrzyma o pielgrzymowanie w jego imeniu. Mógł też wysłać na pielgrzymkę psa. Piesek w woreczku na szyi niósł tabliczkę z danymi właściciela, pieniądze na ofiarę i pieniądze na jedzenie. Psami-pielgrzymami opiekowali się inni pielgrzymi.
Tak się przejęłam tą wspinaczką, że zrobiłam bardzo mało zdjęć :(
Ciekawe, czy dałabym radę...
OdpowiedzUsuńWyglądają te schody na trudnego przeciwnika:))
Rzeczywiście, trochę trudny przeciwnik. Bo i stopni sporo, i wysokość stopni różnorodna.
UsuńAle myślę, że na pewno dałabyś radę :)