2017-07-20

Czy zakupy da się lubić?



Dzisiaj będzie długo :)

Zakupy, te codzienne, czyli kupowanie przede wszystkim produktów żywnościowych i te okazjonalne – kupowanie ubrań, butów, prezentów, leków, itp.
Szczerze mówiąc, jeszcze pięć miesięcy temu raczej nie lubilam ani tych codziennych, ani tych okazjonalnych. Z wielu powodów. Różnych osobistych i takich niezależnych ode mnie, leżących po stronie sklepu.

Co się zatem stało pięć miesięcy temu, że polubiłam zakupy? Zaraz wyjaśnię. Ale zanim to zrobię, chciałabym uprzedzić, że to, o czym napiszę dotyczy mnie i moich odczuć, wyłącznie. Dotyczy sklepów, z których zdarzyło mi się korzystać zarówno w Polsce jak i w Japonii. Z pewnością są też inne sklepy, bardziej lub mniej doskonałe, bardziej lub mniej niedoskonałe. I odczucia innych osób też będą inne.

Muszę się cofnąć o dwadzieścia lat. Wróciłam wtedy do Polski po kilkuletnim pobycie w Japonii, która pod względem jakości obsługi była wtedy (a właściwie cały czas nadal jest) o lata świetlne do przodu. Naprawdę czuło się, że obowiązuje zasada klient nasz pan. Czasami może nawet aż za bardzo, ale czyż nie przyjemniej robi się zakupy, kiedy sprzedawca czy kasjer jest uprzejmy i się do nas uśmiecha?

A więc wróciłam do Polski. I co? Sprzedawcy i kasjerzy mają ponure twarze, rzucają towarem przy kasie, bo niby tak szybko i sprawnie pracują, nie wydają grosika, bo przecież to tylko grosz, pan sprzątający jeździ po sklepie maszyną myjącą akurat w czasie największego tłoku i trzeba mu uskakiwać z drogi, bo przecież on pracuje. A klient? Jaki klient? Lepiej, żeby go wcale nie było.

Idziemy na stoisko z mięsem i wędlinami. Sprzedawczyni wybiera mięso, kroi je i pakuje, następnie tymi samymi rękami wybiera wędlinę, kroi ją i waży - bardzo często na tej samej wadze, na której ważyła surowe mięso. Czy tylko mnie to bulwersuje? Owszem, czasami panie zakładają foliowe rękawiczki. Tylko nie wiem po co. Chyba żeby sobie rąk nie pobrudzić. Bo skoro po użyciu pani wkłada rękawiczkę do kieszeni fartucha i przy następnym kliencie ponownie z niej korzysta, to o higienie nie ma mowy. Często też w tej samej rękawiczce nabija na kasę i wydaje resztę!

Stoisko z pieczywem. Kosz z kajzerkami. Pracownik sklepu wrzuca świeżo upieczone bułki. Kilka mu wypada i spada na podłogę. Pracownik schyla się, podnosi je i wrzuca do kosza z resztą bułek. A co tam, kto by się przejmował, że podłoga brudna. 

Znana sieć drogerii. Klient odchodząc od kasy musi odnieść koszyk. Nie może go zostawić przy kasie, bo pani kasjerka jest przecież tylko od kasowania i ewentualnie od niewydawania grosika, nie od odstawiania koszyków. A jak klient nie ma wolnej ręki, bo sporo kupił? Niech weźmie koszyk w zęby.

Czepialska i grymaśna jestem, prawda? 
Wiem, ale pod tym względem „zepsuła” mnie Japonia.

To jeszcze powiem, że często zastanawiałam się, czy nie jestem przypadkiem niewidzialna, bo mimo że podchodziłam do lady sprzedawczynie ignorowały mnie zajęte rozmową i mogłam tak stać w nieskończoność. W końcu panie łaskawie zauważały mnie i z łaski obsługiwały nie przerywając swojej rozmowy.

No dobrze, wystarczy. Mogłabym tak wyliczać w nieskończoność. Byłam jak ten Kazio z filmu Stanisława Barei pt. „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”, który obrażał się na sklepy i musiał jeździć na zakupy coraz dalej i dalej :)

I tak zakupy męczyły mnie i frustrowały przez prawie dwadzieścia lat. Aż pewnego dnia, pięć miesięcy temu przyjechałam do Japonii i zaczynęłam robić zakupy prawie codziennie w najbliższym supermarkecie. I? I relaksuję się od pierwszego dnia! W sklepie czysto, towar świeży, poukładany równiutko na półkach, pracownicy sklepu usłużni i schodzący z drogi, bo tutaj klient jest ważniejszy.
Nie ma ogromnych wózków tylko małe wózeczki na koszyki, więc pomiędzy półkami jest sporo miejsca przy mijaniu się.
Kasjerzy uprzejmi, delikatni, sprawni. Witają klienta i żegnają, a nawet na koniec się kłaniają. Grzecznie, bez żadnych fochów czy łaski. I zawsze mają wydać.

Zresztą kasa jest tutaj bardzo sensownie i efektywnie rozwiązana. Stawia się swój koszyk z zakupami na ladzie (odpowiednio niskiej, żeby nie dźwigać koszyka do góry), kasjerka przesuwa go sobie bliżej, kasuje towar i przekłada do pustego koszyka, który stoi obok. Po zapłaceniu zabieramy koszyk z zakupami, a ten opróżniony kasjerka za chwilę wykorzysta przy następnym kliencie. Niczego nie trzeba odnosić. Zabieramy koszyk z zakupami i przechodzimy do specjalnych stołów, gdzie możemy spokojnie się spakować. Pusty koszyk zostawiamy na stojaku przy stole. Kasjerzy bardzo umiejętnie układają towary w koszyku, jeśli trzeba, to włożą do foliowej torebki lub zawiną w papier (np. butelkę wina), a na koniec dadzą siatki reklamówki - bezpłatne. Na stołach do pakowania zakupów są też rolki z foliowymi torebkami.
Jeśli ktoś ma mało zakupów, to kasjer od razu je spakuje. Jeśli klientem jest mama z małym dzieckiem lub ktoś starszy, to kasjer albo spakuje od razu zakupy albo przeniesie koszyk na stół do pakowania.

Zupełnie inne są tutaj kasy - maszyny. Nie wysuwa się szuflada z pieniędzmi. Są otwory na bilon i na banknoty. Kasjer wrzuca pieniądze, a maszyna wypluwa resztę. Więc kasjer właściwie nie musi sam liczyć, wystarczy, że odczyta z ekranu to, co mu wyświetli maszyna.

I jeszcze coś, co chyba wszyscy lubią. Obniżki. Ale nie sezonowe, tylko takie na co dzień. Świeżość towaru jest tutaj ogromnie ważna. Po południu, tak od godziny 16:00 na wybranych artykułach zaczynają się pojawiać naklejki obniżkowe: 10, 20, 30%, a w okolicach 18-18:30 obniżka o połowę! Obniżka o 50% dotyczy artykułów, którym termin przydatności do spożycia kończy się w tym samym dniu (czasami w następnym). Można się obkupić!
Są też oczywiście inne różnorodne promocje.

Nie ma mowy o rzucaniu towarem, o niewydaniu grosika (jenika), o prywatnych rozmowach pracowników przy klientach czy o jeżdżeniu maszyną sprzątającą po sklepie wśród klientów. Pracownicy w dziale garmażeryjnym chodzą w czepkach i w maseczkach.

Nie ma też bramek przy wejściu na teren sklepu. Można sobie z koszykiem wyjść poza linię kas i ponownie wrócić na teren sklepu. Nadal się nie przyzwyczaiłam i jakoś dziwnie się z tym czuję. Cóż, starych nawyków nie da się tak łatwo zmienić. Oczywiście nie ma mowy o tym, żeby ktoś wyszedł nie zapłaciwszy za zakupy. Nikt też nie zjada i nie wypija towaru przed przejściem przez kasy.

Tak więc z przyjemnością i bez stresów zaczęłam chodzić na zakupy. Nareszcie!

Ale żeby nie było tak różowo. Kasjerzy w kasie pracują na stojąco. W sklepie jest zimno, nawet bardzo. Niby to dobrze, ze względu na towar, ale trzeba zabierać ze sobą jakiś szal lub sweter, bo pod koniec dłuższych zakupów trudno wytrzymać. Chociaż latem, kiedy na zewnątrz panują upały przyjemnie jest się schłodzić w zimnym sklepie.

Miało nie być zdjęć, bo to trochę krępujące robić zdjęcia w sklepie, ale jednak się przemogłam i zrobiłam kilka telefonem. Robiłam z ukrycia, więc są może mało ciekawe, ale zawsze coś.

Ogólny widok
Jogurty, napoje mleczne, soki.





Piwo i napoje piwopodobne



Dział mięsny

Jagnięcina za pół ceny



Jakie macie doświadczenia z zakupami? Czy ja rzeczywiście się czepiam polskich sklepów, a japońskimi zachwycam nadmiernie?


10 komentarzy:

  1. Zakupy we Francji też mogą być przyjemnością, choć daleko im jeszcze do japońskich ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      To świetnie. Czyli wpisujemy Francję na listę krajów przyjaznych klientowi :)

      Usuń
  2. Ja, kiedy pierwszy raz przyjechalam do Japonii, to bylam rozczarowana. W USA pakuja ci zakupy w siatke przy kasie, siatki klada do wozka i sobie pchasz wozek na parkingu i ladujesz do samochodu. A jak masz cala mase zakupow i wszystko ciezkie, to ten "bagger" (zazwyczaj uczen szkoly sredniej, ktory pracuje kilka godzin po szkole czy w weekendy), pcha ci ten wozek do samochodu i wszystko sam laduje. I potem wozek odstawia, wiec sama nie musisz tego robic. Dajesz mu dolara, i on szczesliwy i ty zadowolona.
    Do tego rozaczarowana bylam wyborem w japonskich sklepach. Ale po Ameryce, to tak wlasnie wiekszosc ludzi ma. Do tego niemoznosc zaplacenia w kasie karta debetowa, i poproszenie o wyplate pieniedzy, zamiast wycieczki do bankomatu.
    Do tego jesli zapytasz sie o produkt, ktorego nie mozesz znalezc, to pracownicy nie przyznaja sie, ze nie wiedza, albo ze go nie ma, bo sie skonczyl, tylko beda marnowac i twoj i ich wlasny czas. Teraz juz jest lepiej, ale sama wiesz jak bylo kiedys. Bo klient nasz pan, to nikt nie chcial powiedziec ci "nie".
    Brakowalo mi strasznie papierowych toreb na zakupy, bo to przeciez bardziej ekologiczne niz plastik. I naprawde nie rozumialam dlaczego Europejczycy, szczegolnie ze wschodniej Europy, tak sie zakupami w Japonii zachwycali (to bylo okolo 1999r).

    Niestety nie mialam skali porownawczej do Polski, bo jedyne co pamietalam to puste polki i kolejki za wszystkim.

    Do Polski przyjechalam z wizyta w 2008, i nie mialam sklepom nic do zarzucenia. Przynajmniej tym w Trojmiescie. Mila, pomocna obsluga w tych duzych. W tych malych, osiedlowych panie byly naburmuszone, ale jak sie do nich usmiechniesz, to i grosik sie znajdzie i zanim sie zorientujesz, to historie swojego zycia ci opowiedza, i opiniami na temat rzadu, badz religii sie podziela. Naprawde nie mialam na co narzekac.

    Drugs raz bylam w Polsce poltora roku temu i bylo zupelnie normalnie. Znowu w Trojmiescie. Mila, pomocna obsluga, w wiekszosci usmiechnieta i gotowa do "small talk'u". W sklepie z butami, jak nie bylo modelu, ktory chcialam, to pani sama podzwonila do drugiej lokalizacji i buty mi odlozyli. Jak tam dotarlam, to nawet sie okazalo, ze beda honorowac obnizke, pomimo, ze oficjalnie przecena sie skonczyla dzien wczesniej (to wlasnie dzien wczesniej prosilam o odlozenie tych butow).

    Bylam naprawde milo zaskoczona jakoscia obslugi klienta w Polsce. Nie jest tak zle!

    O, i u nas w Tochigi za siatki plastikowe sie placi. Nedzna jakosc, i rozpadaja sie juz przy wkladaniu zakupow. A 5 jenow sobie licza za sztuke.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziekuje za ten komentarz!

      Nie bylam w USA, wiec nie mam porownania, ale z Twojego opisu wyglada to bardzo przyjaznie dla klienta.

      Ja wrocilam do Polski pod koniec 1998 r po kilku latach spedzonych w Japonii i nie dziwie sie, ze mieszkancy wschodniej Europy zachwycali sie zakupami w Japonii. Ja przezylam szok w druga strone. Nie moglam sie nadziwic jak mozna tak traktowac klienta i tak nieefektywnie pracowac :)

      Oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze plastikowe torby w duzych ilosciach to nieekologiczne. I w ogole nadmierne opakowanie. Pamietam, jak kiedys w latach 90-tych pani w sklepie zapakowala mi cos (juz nie pamietam co kupilam) w torebke foliowa, potem w papierowa i na koniec jeszcze w duza siatke foliowa. Takie zrobilo to na mnie wrazenie, ze pamietam to mimo uplywu dwudziestuparu lat.

      Akurat w moim sklepie, tym z posta, mozna placic karta debetowa. Nie wiem jak jest z mozliwoscia wyplaty gotowki przy kasie (nie mialam takiej potrzeby), ale bankomat jest tuz obok kas, wiec akurat dla mnie nie jest to taki duzy problem. Chociaz o kartach jak i o samych bankach tez mialabym sporo do powiedzenie (= ponarzekania).

      Fajnie, ze masz dobre wspomnienia z trojmiejskich sklepow.
      Moze to w Warszawie jest gorzej, a moze to po prostu wina mojego nastawienia?

      Wychodzi na to, ze jednak troche sie czepiam polskich sklepow, a japonskimi zbyt zachwycam :)

      Usuń
    2. Ah, japonskie banki. Na sama mysl cisnienie mi skacze. Tutaj mozemy narzekac razem. Akurat w poniedzialek czeka mnie wyprawa do banku...

      Usuń
    3. Oj, to wspolczuje. Trzymam kciuki za bezstresowe i pomyslne zalatwienie sprawy :)

      Usuń
  3. Myślę, że jednak nie jest tak źle z tymi zakupami w Polsce. W Warszawie też:) Nie mam porównania z Japonią, ale uważam, że jakoś znacząco nie odstajemy od standardów europejskich. Jedynie uśmiech zależy od człowieka A z tym bywa jeszcze różnie, ale na pewno jest coraz lepiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz.
      Masz rację, uśmiech zależy od człowieka. Być może po mojej stronie tego uśmiechu brakowało.

      Usuń
  4. A ja myślę, że niestety w Polsce jest bardzo źle z obsługą. Mam porównanie akurat z Japonią oraz nazwijmy to resztą świata. Moim zdaniem obsługa w Azji a zwłaszcza Japonii jest na bardzo wysokim poziomie. Zgadzam się z Panią, że człowiek ma ochotę iść na zakupy i cieszyć się tym.

    W Polsce bardzo często nastawienie obsługi i ich humor udziela mi się i czasami nie wiem dlaczego ale denerwuję się i też bywam niemiła.

    Jako ciekawostka-w mojej okolicy mam dwa delikatesy. Swego czasu pracowała najpierw w jednym miejscu a teraz w drugim bardzo humorzasta i niemiła wręcz Pani kasjerka. Jak tylko ją widzę, zawsze omijam tę kasę. Podobnie robi mój mąż. I zastanawia mnie tylko dlaczego przez te ponad 10 lat nic się w niej nie zmienia. A jej pracodawcy??? Czy naprawdę nikt z nich nie widzi jak wygląda jej podejście do pracy i klientów?!

    Pozdrawiam Panią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za odwiedziny i komentarz :)
      Więc jednak nie jestem taka odosobniona w odczuciach co do zakupów w Polsce.
      Co prawda po prawie rocznym pobycie muszę przyznać, że tutaj też nie zawsze jest idealnie, ale mimo wszystko nie ma porównania do polskiej obsługi.
      Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń