2018-06-28

Japońskie przysmaki („przysmaki”?)


Od miesiąca trwa pora deszczowa. Pada trochę więcej niż w zeszłym roku, ale i tak umiarkowanie, więc nie jest źle. Temperatury panowały całkiem znośne, jednak jakiś tydzień temu znacznie podskoczyły, do tego wzrosła wilgotność i zrobiło się bardzo nieprzyjemnie, taki przedsmak lata. W każdym razie dla mnie nieprzyjemnie – nie lubię upalnego i wilgotnego japońskiego lata, i źle je znoszę.

Zatem zamiast wycieczek po okolicy – dzisiaj o jedzeniu. A dokładnie o nattō. Czy ktoś słyszał, zna, próbował?



Jest to produkt dość specyficzny i można wywrzeć na Japończykach ogromne wrażenie stwierdzeniem, że się nattō lubi.

A zatem, cóż to takiego?
To sfermentowana soja. Ciągnąco-kleista konsystencja i specyficzny zapach niezbyt zachęcają do jedzenia, ale niejako w zamian nattō pełne jest rozmaitych substancji odżywczych dobroczynnych dla naszego organizmu.

Jak się robi nattō? Do umytej i ugotowanej na parze soi dodaje się specjalne bakterie bacillus subtilis var. natto, które wywołują fermentację. Następnie rozdziela się soję do pojedynczych opakowań, w których nattō będzie sprzedawane i umieszcza w temperaturze 40 stopni Celsjusza na 18 godzin, żeby nattō dojrzało. Podczas fermentacji pojawia się kleistość, a wraz z nią różne składniki odżywcze.

Te składniki odżywcze to przede wszystkim enzym nattokinaza (ang. nattokinase, nattokin to po jap. bakterie nattō, a końcówka -ase ma wskazywać, że jest to enzym), który zapobiega blokowaniu się naczyń krwionośnych i rozpuszcza zakrzepy. Następnie lecytyna, która chroni naczynia krwionośne przed twardnieniem, izoflawony (wzmacniają naczynia krwionośne) oraz witamina K2, która ma dobry wpływ na kości – zapobiega osteoporozie.

Jak się jada nattō? Samodzielnie, z dodatkami lub jako dodatek do innej potrawy.
Trzeba tylko pamiętać, żeby nattō dobrze wymieszać przed jedzeniem, bo podczas mieszania staje się bardziej kleisto-ciągnące i zwiększa się ilość glikoprotein, które chronią nattokinazę przed kwasem żołądkowym. Kwas rozpuszcza nattokinazę, a zależy nam przecież, żeby przetrwała :) Nie powinno się też poddawać nattō wysokiej temperaturze, ponieważ powyżej 50 stopni Celsjusza nattokinaza zatraca swoje właściwości.
Do nattō zazwyczaj dołączony jest tare (sos) i musztarda karashi do przyprawienia. Po wstępnym starannym wymieszaniu nattō dodajemy sos i musztardę, i ponownie trochę mieszamy.

Pojedyncze opakowanie nowego typu, z sosem w pokrywce.
Tak wygląda natto po otwarciu opakowania.

Po starannym wymieszaniu robi się ciągnąco-kleiste.

Natto po dodaniu sosu.
Są różne rodzaje nattō. Producenci co jakiś czas wymyślają coś nowego: a to bezzapachowe, a to z sosem o smaku jajka, a to nattō do jedzenia z warzywami, itp.
Poniżej nattō bezzapachowe. Rzeczywiście, nie pachniało jak typowe nattō. Pachniało jak wędzona kiełbasa :)
Ta żółto-czerwona naklejka oznacza, że zostało przecenione i kosztuje połowę ceny. Dlaczego? Ze względu na bliski termin przydatności do spożycia, który wypadał następnego dnia - 26 czerwca.


Widok z boku. Zwykle w jednym opakowaniu są trzy porcje.

Nattō z sosem pomidorowym w stylu salsy, do jedzenia z warzywami. Pierwszy raz natrafiłam w sklepie na to nattō, a może po prostu do tej pory nie zauważyłam? Zjadłam z sałatą, pomidorkami koktajlowymi, surowym żółtkiem i szczypiorkiem. Wyszła potrawa prawie wcale nie przypominająca tradycyjnego nattō, ale muszę przyznać, że bardzo smaczna.


Tak wygląda po otwarciu. Sos dołączony w saszetce.


Gotowa sałatka z natto.
Japończycy bardzo często jedzą nattō z surowym jajkiem, ale podobno powinno się jadać tylko z żółtkiem, ponieważ surowe białko utrudnia przyswajanie biotyny zawartej w nattō.

Znalazłam też takie dwa: nattō z sosem na bazie ostryg (po lewej) i nattō ze zwiększoną ilością sosu (po prawej), który jest typowo japoński, a żeby uzyskać wyjątkowy, wykwintny smak, do jego produkcji użyto wywaru z ryby latającej, glonów kombu, przegrzebków, ryby bonito i grzybów shiitake. 




I na koniec jeszcze dwa.




To żółto-pomarańczowe jest bardzo miękkie, ma rozpływać się w ustach, a ziarna soi są bardzo małe. Podobno świetnie pasuje do gorącego ryżu. A to z buźką to bardzo popularne, standardowe nattō.  

Nattō nie jest drogie. Te, które opisałam kosztowały w moim sklepie 3-4 zł za opakowanie składające się z trzech porcji.

Ja bardzo lubię nattō. Od pierwszego spróbowania. Kiedy prawie 30 lat temu przyjechałam do Japonii po raz pierwszy, postanowiłam sobie, że nic mnie nie zdziwi, a dziwiłoby mnie mnóstwo rzeczy, bo wiadomo jakie czasy wtedy panowały w Polsce. Poza tym byłam zafascynowana Japonią, więc nattō musiało mi smakować :)

28 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Masz rację, wygląda. Ale po jakimś czasie można się przyzwyczaić :D

      Usuń
  2. Moze bym i sprobowala? Soja moze byc, kleista tez, mnie odstraszaja zapachy, wiec gdyby mi zapach nie podchodzil, pewnie bym nie ruszyla...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, podziwiam Cię za odwagę :))
      Niektóre pachną mocniej, niektóre mniej, a są też takie bez zapachu, więc pewnie znalazłabyś coś dla siebie.

      Usuń
  3. Nie słyszałam i nie wygląda apetycznie samo w sobie, ale właściwości zdrowotne są przekonujące, więc na pewno chciałabym spróbować. Tak jak piszesz, można dodać do czegoś.
    Nie odważyłabym sie jednak dodać surowego żółtka, nawet po sparzeniu jajka, bo bywały zatrucia salmonellą z winy jajek właśnie.
    Lubie poznawać nowe smaki, więc dla mnie to nie problem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie zniechęcasz się wyglądem :)
      W Polsce też bym nie dodała surowego jajka, ale w Japonii jajka są bezpieczne. Podobno prawdopodobieństwo natrafienia na zakażone jajko wynosi raz na dziesięć lat przy założeniu, że zjadamy jedno jajko dziennie.

      Usuń
  4. U mnie dziś przeczytasz cały artykuł jak mnie powoli wilgotne upały wykańczają zdrowotnie.
    Przybijam Ci więc piątkę i łączę się z Tobą w cierpieniach.
    Przez to wszystko stałam się monotematyczna i nieznośna... Od jutra obiecuję poprawę.

    Pierwszy raz o tym słyszę, ale brzmi wybornie, dlatego że tyle czynników dobroczynnych. Brak mi jednak pomysłu, gdzie można tego skosztować. Chyba zaraz odpalę googla w poszukiwaniu restauracji japońskie, gdzie można to zjeść. Bo jak ja się za to wezmę, to na pewno nie będzie dobre...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz do Ciebie bięgnę poczytać :)
      Dziękuję, dobrze wiedzieć, że nie jest się osamotnionym w cierpieniu.

      W Polsce czasami można było kupić w sklepach z azjatycką żywnościa, na ogół mrożone. A czy podają w restauracjach, to nie wiem. Na Szwajcarii się nie znam, więc może uda Ci się gdzieś dostać.

      Usuń
  5. Na wygląd nie patrzę, ale smak musi być odpowiedni i nie może pachnieć zepsutym jajem lub zepsutą rybą, bo tych zapachów nie trawię. Podejrzewam, że zjadłabym ze smakiem, lubię próbować nowych smaków. Napisz więcej na temat kuchni japońskiej, między innymi dzięki niej Japończycy żyją dłużej.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że aż tak źle nie pachnie, ale być może jestem już przyzwyczajona :)
      Może rzeczywiście napiszę więcej o kuchni japońskiej, bo latem ze względu na pogodę pewnie nie wybiorę sie nigdzie na wycieczkę, więc i miejsc do opisania nie będzie.
      Pozdrawiam gorąco :)

      Usuń
  6. żeby to zjeść trzeba oczy zamknąć - już tego nie lubię, bo ja jadam oczami również. a to w ogóle nie wygląda. jakaś ósma liga... trudno byłoby mnie z tym oswoić - często chodziłbym głodny, albo zaglądał do lodówki szukając mięsa i ryb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, nie najlepiej to natto wygląda. a wygląd potrawy bardzo ważny jest, ale może po jakiś czasie byś się przyzwyczaił ;)
      Głodny byś nie chodził, bo ryb, mięsa i innych produktów zupełnie normalnych tu w bród, można się obejśc bez natto.

      Usuń
  7. Mój młodszy syn jest wegetarianinem. Je różne kotlety z soi i mnóstwo różnych jarzyn. Bardzo możliwe że takie coś smakowałoby mu..... ale nie jestem pewna.
    Pozdrawiam Cię serdecznie Magnolio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to tutaj miałby spory wybór, bo produktów z soi jest całe mnóstwo.
      Pozdrawiam gorąco :)

      Usuń
  8. Miałam okazję jeść razem z ryżem i warzywami. Całkiem nieźle smakuje - trochę przypomina w smaku drożdże.
    Ale nie wiem czy gdybym zobaczyła to nie jako dodatek do potrawy to wzbudziłoby moje zainteresowanie, bo wygląda dość nieciekawie.
    Popieram prośbę o przybliżenie nieco kuchni japońskiej (a może nawet bardziej niż nieco...) - chętnie ja poznam a dzięki Twoim zdjęciom wyobrażenie będzie pełniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę?! To jesteś pierwszą osobą z komentujących, która zna smak natto. Cieszę się, że oceniłaś jako niezłe w smaku.
      Będę pisać o kuchni japońskiej, w każdym razie teraz latem, kiedy panuje nieznośna pogoda i nie wychodzę na dłużej z domu :)

      Usuń
    2. W Polsce można je dostać - internetowo, w sklepach z żywnością egzotyczną lub w restauracjach. Samego nie jadłam ale jako dodatek do dania było całkiem dobre.
      Już czekam na Twoje opisy - kuchnia to tematyka bardzo mi bliska. A japońska kuchnia jest niezwykle smaczna, oczywiście na tule na ile miałam okazję próbować (niestety nie w Japonii...).

      Usuń
  9. Muszę zapytać w japońskim sklepie o nattō, nigdy tego nie jadłam i przyznaję, że wygląda dość niepokojąco ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, wygląda niepokojąco, ale warto spróbować. Może się okazać, że zostaniesz fanką natto ;))

      Usuń
  10. Co to znaczy, że latem panuje nieznośna pogoda. U nas latem słońce i ciepło przyciąga turystów. Cieszę się, że będziesz pisała o kuchni, która jest pełna zdrowia.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lato jest tutaj upalne i wilgotne: temperatury powyżej 30 stopni w cieniu (u mnie 33-35 lub więcej) i do tego wilgotność powietrza 80%.
      Turyści oczywiście też przyjeżdżają, tłumnie. Ja 25 lat temu jakoś funkcjonowałam przy takiej pogodzie i nawet chodziłam do pracy w pończochach (bo gołe nogi były niedozwolone), ale teraz mój organizm nie daje rady.
      Pozdrawiam gorąco ;-)

      Usuń
    2. Tradycyjna kuchnia jak najbardziej i owszem, ale i Japończycy są już w szponach fatalnych zwyczajow żywieniowych.Nawet Okinawa wypada z Niebieskich Stref.

      Usuń
    3. Musiałam sprawdzić co to są te Niebieskie Strefy :)
      Okinawa wypada? Nie jestem zorientowana w temacie, trzeba będzie poczytać...

      Usuń
  11. Witaj!
    Nie wygląda apetycznie, a ja jem najpierw "oczami"!
    Serdeczności ślę i dziękuję za przybliżenie smaków Japonii:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Morgano!
      Fakt, nie wygląda zachęcajaco. Ale z czasem zapomina się o wyglądzie :)
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Spróbowałabym oczywiście, bo lubię poznawać nowe smaki:)

      Usuń
  12. Znam natto bardzo dobrze,jest jedynym źródłem witaminy K2, bez niej nie ma mowy o prawidłowym miejscu dla wapnia w naszym ciele. Ono wtedy wchodzi zamiast w kości, w arterie. W zasadzie żeby zapewnić sobie odpowiednią dawkę K2, trzeba się wspomagać suplementacja.Bo.malo kto wie o natto w naszej szerokości geograficznej.
    Usciski :)

    OdpowiedzUsuń