2018-10-23

Japońska kuchnia na chłodne dni

Odkąd poszłam do pracy we wrześniu, nie starcza mi czasu na blogowanie :(
Chyba jednak najwyższa pora się zmobilizować, bo od ostatniego wpisu minęło prawie półtora miesiąca (!).

Ponieważ zaczęło robić się chłodniej, chociaż tylko wieczorami i nad ranem, bo w ciągu dnia nadal jest ciepło, 22-24 °C, kilka dni temu rozpoczęłam sezon na nabe - japońskie danie jednogarnkowe lub japoński kociołek (nabe to dosłownie garnek).


Nabe to potrawa z różnych składników (m.in. ryb, mięsa, owoców morza, warzyw) gotowanych w wywarze (rybnym, z wodorostów, z miso albo jeszcze innym) i podawana w garnku, w którym ją przygotowywaliśmy. Często stawia się nabe na małej kuchence na stole, żeby nie ostygło i żeby można było w trakcie dodać składnik, którego akurat zabrakło (=został szybko zjedzony, a chcemy jeszcze). Je się wspólnie z jednego nabe, wybierając sobie po trochu to, na co mamy ochotę. 
A kiedy zjemy wszystkie składniki i zostanie już tylko pyszny bulion, dodajemy do niego ryż (ugotowany) i zalewamy rozbełtanym surowym jajkiem, które oczywiście zetnie się pod wpływem temperatury, albo gotujemy w nim makaron udon. To takie tradycyjne zakończenie nabe.
  
Rodzajów nabe jest mnóstwo - praktycznie każdy region Japonii chlubi się jakimś, no i z pewnością w każdej rodzinie jest jakiś jeden konkretny przepis przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Moje nabe to yosenabe czyli nabe z wielu różnych składników na wywarze rybnym (wywar może być też z wodorostów kombu, z miso lub jeszcze inny). Użyłam w większości składników dostępnych też w Polsce: mięsa z udka kurczaka, kapusty pekińskiej, pora, grzybów shiitake, tofu, rzodkwi japońskiej - daikon. Te niedostępne (chyba?) to chikuwa (te rurki) i shirataki ("makaron" z bulwy konnyaku - po polsku ta roślina ma nazwę dziwidło riviera).






Pokażę jeszcze sam garnek. To najbardziej popularny donabe czyli nabe wykonany z gliny.



Bloga odkurzyłam, to jeszcze pobiegnę odwiedzić znajome blogi :)


33 komentarze:

  1. o rany...
    dziwny to kraj, ale chętnie podglądam za Twoim pośrednictwem. taki garnek, to niemiecki eintopf - zupa na gęsto, dwa w jednym, ale idea zrozumiała - każdy gmera i wybiera. a na koniec aromatyczny wyciąg z obiadu. nie wiem, czy dotrwałbym do kulminacji, bo w środku czekają rozmaitości warte skosztowania, a ja jestem małolitrażowy i mam skończoną wyporność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku niedotrwania do kulminacji, można sobie zostawić aromatyczny wyciąg na następny dzień, na śniadanie albo obiad ;)
      Ja też nie zawsze daję radę zjeść na koniec jeszcze ryż lub makaron.

      PS. Trochę mi głupio, bo nie zostawiam u Ciebie komentarzy, a Ty u mnie zawsze :)
      Zaglądam do Ciebie, tylko nie nadążam. Potrzebuję chyba więcej czasu niż inni, żeby przeczytać, przemyśleć i jeszcze wymyślić jakiś ciekawy komentarz.

      Usuń
    2. PS. nie przejmuj się absolutnie. piszę, bo lubię i mam czas. nie dlatego, że ktoś zostawia komentarz. wiem, że są tacy, którzy zaglądają, albo wręcz bywają regularnie i nie odezwali się ani słowem. z ilością tekstów, to też jest różnie, bo jednym za dużo, a innym za mało (przyznam się po cichu, że poza blogiem też mi się zdarza coś naskrobać).

      Usuń
    3. PS PS o rany... dopiero teraz zobaczyłem, że u Ciebie jest już jutro i to tak tuż przed świtem. a u mnie jest dopiero wieczór tego czegoś, co dla Ciebie już jest wczorajem... to zabawne, że piszę dzisiaj jutrzejszy komentarz... można zwariować.

      Usuń
    4. Oj, to kamień z serca :)
      Czyżbyś gdzieś publikował?

      A wyobraź sobie rozmowę telefoniczną lub przez skype: jedna osoba w Japonii, druga w Polsce o godz. 6 rano czasu japońskiego (23.00 czasu polskiego). Jedna osoba jest w dzisiaj, a druga we wczoraj jeszcze...

      Usuń
    5. zdarza mi się wysłać opowiadanie na konkurs. a mam sporo gotowych. gdyby udała się publikacja, to chwaliłbym się bardzo wyraźnie. i liczę, że kiedyś uda mi się pochwalić.

      Usuń
    6. To trzymam kciuki!!!

      Usuń
  2. No powiem Ci, że ten garnek trafia w mój gust, lubię takie potrawy, niektórzy nazywają to śmietnikiem lub przeglądem tygodnia. Wygląda apetycznie, łatwe w wykonaniu i tyle różnych smaków.
    Czas jest nieubłagany, po wakacjach też nie mogłam sie ogarnąć, teraz czasami robię w wolnym czasie notki na zapas, bo gdy wyjeżdżam lub czasu brak, to wystarczy opublikować:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niech sobie nazywają ;) Najważniejsze, że łatwe i szybkie w wykonaniu, i rzeczywiście mnóstwo różnych smaków. A jak przyjemnie mija czas podczas wspólnego biesiadowania przy takim garnku.

      Czas pędzi, mam wrażenie, że im jestem starsza, tym szybciej.

      Usuń
  3. No to ja jutro gotuje nabe! Czyli mieso z kurczaka, jarzynki i makaron :))))
    Rzeczywiscie dlugo cie nie bylo, ja nie zauwazylam, bo mialam awarie i do tej pory z nia walcze :(
    Ladny ten garnek do nabe! Mozna w tym gotowac na kuchence? Bo gliniany to.... moze sie rozpasc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to życzę udanego gotowania :)))

      Ja z kolei nie zauważyłam Twojej awarii, bo funkcjonowałam zupełnie poza blogosferą.

      Tak, można gotować na kuchence.

      Usuń
  4. Po tej awarii mojego komputera i bloga, widze ze na blogach, ktore mnie obserwuja caly czas jest notka starenka, jezeli chcesz mnie obserwowac na biezaco, to najpierw mnie wyrzuc z obserwowanych, a potem na nowo dolacz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłam dokładnie tak jak piszesz, ale nic sie nie zmienia. I nie wiem dlaczego. Przed chwilą znowu spróbowałam. Wykasowałam Cię zupełnie, a potem na nowo dodałam. I cały czas pojawia się ta sama stareńka notka.

      Usuń
    2. Nie walcz z oporna maszyna! Moze mi komputerowcy znajda, co sie stalo?
      Pogoda sie spsila, zaczynam robic na drutach :)

      Usuń
  5. Garnek jest śliczny! Sama potrawa ciekawa przez te 'egzotyczne' dodatki-jak to w japońskiej kuchni:) Dla siebie wybrałabym wersję warzywną albo mięsną.
    Fajnie, że jesteś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Garnek taki trochę wiosenny pod względem zdobień, ale kto by sie przejmował ;)

      Dzięki :-)

      Usuń
  6. Poczytałam, pooglądałam i nabrałam apetytu. :-)
    Garnek urokliwy.
    I dobrze, że jesteś - martwiła mnie Twoja nieobecność tutaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz musisz koniecznie ugotować, skoro pojawił się apetyt ;)
      Jejku, jak to miło, że kogoś zmartwiła moja nieobecność :)) Dzięki! Będe się mobilizować do częstszego pisania.

      Usuń
  7. I ja się cieszę że wróciłaś.
    A takie potrawy jednogarnkowe to uwielbiam...
    Pozdrawiam najserdeczniej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stokrotko, Tobie też dziękuję. Miód na moje serce :)
      Ja też bardzo lubię, bo i przygotowanie jest szybkie i proste.
      Pozdrawiam (niestety dzisiaj deszczowo)

      Usuń
  8. Cieszę się, ponieważ znów zacznę gotować nowe potrawy, bo najlepsze są te sprawdzone, a japońskiej kuchni nie znałam. Wprawdzie to nabe muszę zrobić bez niektórych składników, ale nic to, prawie nabe będzie.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Składniki mogą być rozmaite, więc wcale to nie będzie prawie nabe, ale prawdziwe nabe :)
      Ja też pozdrawiam, ale niestety deszczowo :(

      Usuń
    2. Dzięki Twoim wpisom, zaczęłam tę Japonię przybliżać do Polski. Kupiłam już naczynie do potraw jednogarnkowych, bo wcześniej miałam gliniane tylko do zapiekania.
      Serdeczności zasyłam

      Usuń
    3. O! To życzę Ci udanego gotowania. Coraz łatwiej jest gotować po japońsku, bo coraz więcej japońskich produktów można dostać w Polsce.
      Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Moj post o kilometrach wyrzucilam, ale u ciebie tytul dalej wisi... jak klikniesz, to pokazuje sie dzisiejszy nowy post.
    Gdzies ci sie moje ciasteczka zapisaly i trzeba by je wyrzucic, ale jak? :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Z nieco innych niż Ty powodów długo nie byłam na ulubionych blogach. Teraz staram się wrócić. Garnek fantastyczny chociaż też dziwiłam się, że w glinianym można gotować na kuchence. Bardzo gęste to nabe, więc nic dziwnego że łatwo się nim najeść w krótkim czasie. Do miłego zobaczenia, mam nadzieję wkrótce. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że zajrzałaś :) Ja do Ciebie jeszcze nie zdążyłam, ale zaraz biegnę nadrobić.
      To nie wiem co z tym garnkiem, wydawało mi się, że można powiedzieć, że jest gliniany, ale może na polski inaczej się tłumaczy. Muszę się rozeznać w naczyniach ceramicznych i nazewnictwie.
      Pozdrawiam słonecznie :)

      Usuń
  11. Przypuszczam, że jedzonko jest pyszne i pożywne.
    Niestety owoce morza akceptuję tylko i wyłącznie w akwarium lub żyjące w morskiej scenerii:)
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryb też nie jadasz?
      A potrawa, którą przedstawiłam jest bez owoców morza, więc z pewnością dałabyś radę zjeść :-)

      Usuń
  12. Kochana!
    Dobrze, że nadal blogujesz:)
    A garnek sam w sobie cudny:)
    Buziaczki i smacznego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morgano, dziękuję za odwiedziny.
      Niby bloguję, ale mam bardzo mało czasu i nie nadążam odwiedzać innych :(
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  13. Jak dobrze, ze odkurzyłaś bloga! Bardzo się cieszę :)) Taką zupę zjadłabym z przyjemnością! Jesienno - zimową porą zupy gotuję znacznie częściej niż latem. Ostatnio zajadam się syryjską zupą z soczewicy i szczawiu ;) pozdrawiam gorąco ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję :))
    Wydaje mi się, że jesienią i zimą zupy bardziej smakują niż latem. A soczewicowo-szczawiowa brzmi smakowicie. Pozdrawiam słonecznie :)

    OdpowiedzUsuń