2018-12-31

Słodkości na zakończenie roku

W tym roku postanowiłam pożegnać stary rok i przywitać nowy przy wagashi czyli tradycyjnych japońskich słodyczach.
Na zakupy, przy okazji spaceru, wybrałam się do sąsiedniego miasta Marugame, bo w moim miasteczku niestety nie ma tradycyjnej japońskiej cukierni. Pogoda dzisiaj dopisała: było słonecznie i niezbyt zimno. Co prawda trochę wiało, ale i tak spacerowało się bardzo przyjemnie.
Zanim pokażę co kupiłam, opowiem trochę o wagashi (wym. łagasi).
Głównymi składnikami są ryż lub inne zboża, fasola, cukier, skrobia np. z rośliny kuzu (opornik łatkowaty). Bardzo rzadko używa się tłuszczu, przypraw i nabiału. Natomiast bardzo często używa się słodkiej pasty z fasoli - przede wszystkim z czerwonej fasoli azuki. Wagashi mają dobrze smakować z zieloną herbatą i rzeczywiście tak jest. Do czarnej herbaty czy do kawy jednak nie pasują.

Wagashi można klasyfikować na różne sposoby. Jednym z nich jest podział pod względem wilgotności, która ma wpływ na trwałość słodyczy: namagashi - wilgotność powyżej 30%, hannamagashi - 10-30% i higashi - poniżej 10%. 
Inny podział to rozróżnienie sposobu wykonania. Na przykład: słodycze z mochi (ciasto z klejącego ryżu), gotowane na parze, pieczone, ucierane, smażone w głębokim oleju, wyciskane w drewnianych formach (takich jak na zdjęciach).

 

Słodycze towarzyszą Japończykom w rozmaitych życiowych sytuacjach. Są podawane podczas ceremonii herbacianej, mogą być prezentem dla uczestników różnych ceremonii zarówno tych szczęśliwych (np. ślub ) jak i smutnych (np. pogrzeb), bywają rozdawane na zakończenie koncertów czy przedstawień (często wtedy nawiązują w jakiś sposób np. do wykonywanych utworów), a kupione na terenie świątyni przynoszą szczęście.

Wiele wagashi związanych jest z porami roku i świętami.
Jest nawet dzień wagashi obchodzony 16 czerwca.

Wróćmy do moich zakupów. Odwiedziłam dwa sklepy. W pierwszym, o tym:


kupiłam pięć ciastek namagashi z poniższego zdjęcia. 


A jak ładnie były zapakowane:


Powiedziano mi, że przechowają się przez trzy dni, więc degustację zostawiłam sobie na Nowy Rok. Wrażenia oczywiście opiszę. W przyszłym roku ;-)

W drugim sklepie, o tym:


kupiłam ichigo daifuku, z których ten sklep słynie i w stałej ofercie ma ich 20 rodzajów. Ichigo daifuku to ciastka z mochi z truskawką w środku. To jest standardowa wersja, którą można urozmaicić jakimś dodatkiem. W moich pięciu ciastkach te dodatki to: śmietana, czekolada, zielona herbata matcha, krem café au lait (kawa z mlekiem) i krem z dyni. Zalecono mi zjeść je w ciągu jednego dnia, co uczyniłam z wielką ochotą. Okazały się pyszne. Będę musiała przy najbliższej okazji spróbować pozostałych smaków.

Tak były zapakowane: 

 

A oto i same ichigo daifuku:

Idąc od góry, na godzinie 12 - daifuku ze śmietaną, potem po prawej na fioletowym papierku - z dynią, dalej café au lait, czekolada i zielona herbata.

A tak wyglądają po przekrojeniu. Po lewej z dynią, po prawej ze śmietaną i na dole kawa z mlekiem.


A tutaj z czekoladą i zieloną herbatą.


Jeśli miałabym ułożyć ranking to wyglądałby tak: wygrywają śmietankowe, na drugim miejscu (całkiem nieoczekiwanie) kawa z mlekiem, dalej matcha, czekolada i dynia.

A zatem słodkiego, miłego życia (że tak powtórzę za Kombi), szczęścia i wszelkiej pomyślności w Nowym Roku!

19 komentarzy:

  1. Chciałabym kiedyś spróbować tych japońskich słodyczy.
    Może mi się to uda gdy mój młodszy syn który jest geografem i podróznikiem pojedzie kiedyś do Japonii i mi przywiezie...
    Wszystkiego dobrego Magnolio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci Stokrotko, żeby w najbliższej przyszłości się spełniło :)
      Pozdrawiam słonecznie.

      Usuń
  2. Ależ piękne - i nie wątpię że pyszne. Aż mi się słodko wiosennie zrobiło od tych truskawek...
    Pomyślności i słońca! Oraz nadal zarażania smakiem Japonii - tego bardziej życzę sobie bo lubię czytać o tej egzotycznej kuchni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz truskawek to tu jeszcze trwa sezon na mandarynki, zupełnie jakby to nie zima była.
      Mam wrażenie, że ostatnio mój blog zrobił się głównie kulinarny, ale oczywiście nadal będę pisać o japońskiej kuchni.
      Tobie też życzę wszystkiego dobrego!

      Usuń
  3. Prawdziwe arcydzieła, biżuteria wśród słodyczy, chętnie spróbowałabym wszystkich.
    Te foremki przypominają naszą tradycję pieczenia pierników, zwłaszcza tych toruńskich.
    Szkoda, że na blogu nie można zamieścić chociaż zapachu:-)
    Słodkiego i radosnego roku:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, szkoda, ale może w niezbyt odległej przyszłości taka funkcja zostanie wymyślona ;)
      Słodkiego !

      Usuń
  4. Ach te truskaweczki... *_* Formy do tych słodyczy są już niemałym dziełem sztuki, a co dopiero same te pyszności. Ciekawa sprawa z tą wilgotnością.
    Powiedz mi, czy pismo japońskie ma więcej znaczeń niż tylko daną literę? Wczoraj się dowiedziałam, że chińskie pismo może znaczyć słowo albo symbol czegoś, że można to czytać na dwa sposoby i też zależy jak się te znaki ustawi. Tak samo jest w hebrajskim piśmie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W japońskim piśmie wykorzystuje się kanji (znaki chińskie, przejęte z Chin, ale obecnie bardzo się różnią od chińskich) i dwa sylabariusze - hiraganę i katakanę. Rzeczywiście znaki kanji (wym. kandzi) mogą mieć kilka czytań i coś znaczą. Można porównać je do obrazka: jak narysujesz rybę, to od razu widać co to jest, prawda? Ale jak napiszesz ryba, to musisz znać znaczenie tego wyrazu.
      Tak, czasami odczytuje się inaczej kanji w zależności od ustawienia. Np.(mam nadzieję, że się wyświetli poprawnie) 日本 czytamy nihon lub nippon i oznacza Japonię, a kiedy zmienimy kolejność 本日 to odczytamy honjitsu (wym. hondzitsu) i znaczy to w dniu dzisiejszym.
      To tak w skrócie :)

      Usuń
    2. Super, dzięki. :)
      (tak, wyświetliło się jak należy)

      Usuń
  5. Pięknie wyglądają te słodkości ! Na pewno też nieziemsko smakują, bo to jednak egzotyka dla nas :)) Szczęśliwości w Nowym Roku 2019 !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za odwiedziny i komentarz. Ja chyba u Ciebie jeszcze nie byłam, muszę to nadrobić :)
      Dziękuję za życzenia i Tobie też życzę wszelkiej pomyślności!

      Usuń
  6. Wszystkie wyglądają tak pięknie, że aż szkoda je zjadać;-)
    Wszystkiego najlepszego W Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, szkoda. Ale cóż, zjadłam ;-)
      Dziękuję! Tobie też życzę szczęśliwego Nowego Roku!

      Usuń
  7. truskawki w śmietanie, to przecież standard. lepiej już nie można, co sprawdzało wiele pokoleń dzieciaków. i wcale się nie dziwię, że właśnie te wygrały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, standard. I pewnie dlatego ten smak wygrał, bo mam zakodowane gdzieś w głowie, że takie połączenie jest najlepsze :)

      Usuń
  8. Lubię te Twoje kulinaria, bo też wiadomo, że między innymi sposób odżywiania ma swój udział w długowieczności. Ostatnio interesuję się japońskim modelem życia i czytam o tej filozofii wabi - sabi. Prostota jedzenia i życia.
    Pozdrawiam noworocznie. Szczęśliwego i radosnego roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))
      Czytałam u Ciebie o wabi-sabi, ale z dużym opóźnieniem i już nie zostawiłam komentarza.
      Tobie też życzę szczęśliwego nowego roku.

      Usuń
  9. Piękne słodycze kupiłaś! W paryskiej czy liońskiej Chińskiej Dzielnicy ( choć ta druga jest miniaturowa) można bez problemu kupić sprowadzane lub robione na miejscu azjatyckie słodycze, najczęściej w formie kulek. Podejrzewam, że są to raczej słodycze chińskie czy wietnamskie ( widziałam takie w Hanoi) ale Japończycy potrafią ze wszystkiego zrobić małe dzieła sztuki. choć nie jestem ich wielką fanką to takie maleństwa z truskawką zjadłabym natychmiast! Pozdrawiam ;))
    ,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że masz Chińską Dzielnicę - można się zaopatrzyć w różne różności azjatyckie.
      Te z truskawką są naprawdę pyszne :)

      Usuń