Nie tylko się zaczął, ale nawet minął już pierwszy tydzień. Mam wrażenie, że z roku na rok czas pędzi coraz szybciej...
Jak wita się Nowy Rok w Japonii? Pisałam o tym w zeszłym roku, chętnych zapraszam do poczytania klik. W tym roku nie przygotowałam potraw noworocznych, zjedliśmy tylko ozōni. Ale na pierwszą wizytę w świątyni (hatsumōde) wybraliśmy się, zwłaszcza, że pogoda dopisała i pięknie świeciło słońce.
Odwiedziłam chram shintoistyczny Tashiohachiman jinja (wym. ta-si-o-haci-man-dzindzia) znajdujący się w sąsiednim mieście Marugame. Spacerkiem to jakieś 30 minut w jedną stronę. Chram leży u podnóża góry Aonoyama. Jest nieduży, stary i trochę sławny, ponieważ wzmiankę o nim można znaleźć w jednej z japońskich opowieści wojennych pt. "Taiheiki" z XIV wieku.
Okolice chramu. W głębi widać bramy. |
Tutaj już dobrze widoczna brama torii. |
Przed bramą torii, po obu stronach stoją komainu, a po prawej stronie - kamienny blok z wyrytą nazwą chramu. Komainu to lwy-psy strzegące przed demonami. Zawsze w parze, jeden z otwartym pyskiem (ten z prawej strony), a drugi z zamkniętym (po lewej).
Brama od tyłu. Lepiej widoczne są komainu. |
Komainu stojący z lewej strony, z zamkniętym pyskiem, i nawet z małym "komainkiem" |
Kawałek dalej stoi kolejna brama, tym razem drewniana z posągami strażników umieszczonymi wewnątrz podpór bramy. Żeby je zobaczyć, trzeba zajrzeć do środka przez te wąskie deseczki.
Jeden ze strażników. Troszkę zaniedbany, niestety :( |
Po przejściu przez bramę idziemy prosto ku głównemu pawilonowi, pamiętając, żeby poruszać się skrajem drogi - prawym lub lewym, bo środkiem chadzają bogowie. Po drodze mijamy niewielki pawilon, w którym należy obmyć wodą ręce i przepłukać usta, a także kilka małych świątynek.
Mijamy jeszcze dwie pary komainu i w końcu docieramy do głównego pawilonu, a właściwie do pawilonu haiden, czyli pawilonu modlitw i ceremonii. Do pawilonu głównego, zwanego honden, zwykli śmiertelnicy nie mają dostępu.
Pawilon haiden. |
Taka ciekawostka: poprzeczną belkę pod zadaszeniem z przodu pawilonu modlitw wspierają na swych barkach dwaj zapaśnicy sumo. Czy ktoś zauważył?
Oto i oni:
Kolejne małe świątynie znajdujące się na terenie chramu. Ta druga to właściwie taka miniaturowa, znajduje się z tyłu pawilonu haiden.
W głębi widoczny dach pawilonu głównego honden. |
A w drodze powrotnej zauważyłam taki napis (wegetarianie może niech nie czytają ;-))
"No niku, no life". Niku to po japońsku mięso. A skąd się wziął taki napis? W tym budynku znajduje się restauracja serwująca yakiniku, czyli grillowane mięso (pieczemy samodzielnie na niewielkich grillach wbudowanych w stoły) i widocznie właściciel uznał, że to będzie cool (przynajmniej kiedyś tak się mówiło :)). Ale jeśli wziąć pod uwagę bardzo wysoką jakość japońskiego mięsa, zwłaszcza wołowiny, to skłonna jestem przyznać mu rację.
Miałam też podzielić się wrażeniami z degustacji japońskich słodkości, ale zrobię to następnym razem, bo inaczej nigdy nie uda mi się opublikować pierwszego w tym roku wpisu :)
Szczęśliwego Nowego Roku!
明けましておめでとうございます
Ciekawy spacer. A czy jako turysta mogłabym iść jednak środkiem alejki, czy może ktoś by mnie przepędził i upomniał, że nie wolno, że bogowie i takie tam?
OdpowiedzUsuńTak się pytam, bo jako laik pewnie okazałabym brak kultury.
Oczywiście, że mogłabyś :)
UsuńNikt by Cię nie upomniał, Japończycy są w stosunku do obcokrajowców tolerancyjni. Zresztą Japończycy też nie wszyscy tego przestrzegają.
A to dobrze :D
UsuńBardzo skromna świątynia, gdzie jej tam do naszych pełnych przepychu i złota kościołów!
OdpowiedzUsuńTez jestem ciekawa, skąd wiedza przeciętnego turysty, że czegoś tam nie wolno lub trzeba?
Masz rację, skromna. Ale są też i takie bardziej bogate, zwłaszcza jeśli zajrzeć do wnętrza.
UsuńTeraz bardzo dużo informacji można zdobyć łatwo i szybko, bo i internet jest, i wiele wydawnictw (przewodników), a poza tym obserwowanie tubylców też jest pomocne.
Widzę, że razem z Anią O. bardzo się przejęłyście tym przepuszczaniem bóstw na drodze. To możecie już jechać do Japonii i odwiedzać chramy shinto :-))
Bo widzisz, sprawy religijne często bywają delikatne i łatwo kogoś urazić.
UsuńZgadzam się z Tobą całkowicie.
UsuńLubię te moje wirtualne zwiedzanie świata na waszych blogach;-)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńJak zwykle u Ciebie ciekawy wpis dotyczący japońskich i zdjęcia pełne ciekawych detali. A drzewa nie są jeszcze ogołocone z liści i zielone na drzewach. Moja przyjaciółka, która przez 2 tygodnie zwiedzała Japonię, była zachwycona architekturą tego kraju.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Bardzo dużo drzew nie gubi tutaj liści i nawet się nie przebarwią.
UsuńOj, tak, można się zachwycić tutejszą architekturą.
Pozdrawiam gorąco
Skromna świątynia.
OdpowiedzUsuńAle ile ciekawych rzeczy w niej jest.
Dzięki serdeczne za tę wędrówkę.
Masz rację, skromna, ale jeśli się przyjrzeć można dostrzec rożne ciekawostki.
UsuńCała przyjemność po mojej stronie :)
poprawiłem sobie humor usiłując wymówić to... ta-si-o-haci-man-dzindzia
OdpowiedzUsuńpoczułem się jak gromada cioć nachylonych nad kołyska z oseskiem w środku.
cudne!
To Twój komentarz jest cudny :-)
UsuńJak sobie wyobraziłam całą sytuację, to nie mogłam przestać się śmiać, i tak się chichrałam przez cały dzień jak tylko sobie przypomniałam.
Dziekuje za bardzo ciekawe opowiadanie. Przeczytalam tez opis jedzenia na nowy rok. Japonia to fascynujacy kraj, jednak kulturowo daleki od Usa czy Europy. Przesylam pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za odwiedziny i komentarz :)
UsuńBędzie mi miło, jeśli wpadniesz do mnie ponownie. Serdecznie pozdrawiam.
Trochę już się zestarzał ten nowy rok:-) Komainu z otwartym pyskiem wygląda tak, jakby się uśmiechał. Bardzo mnie interesują budowle sakralne i symbolika poszczególnych 'elementów' wystroju. Jednak nie ze względu funkcje religijne lecz wartość architektoniczną, kulturową i historyczną. Japonia dla mnie to...straszna egzotyka;-) Pewnie nigdy mnie tam nie zaniesie tym milej czyta mi się Twoje notki:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Postaram się rozpoznać trochę znaczenie poszczególnych elementów budowli, bo na razie słabo sie na tym znam.
OdpowiedzUsuńNigdy nie mów nigdy. Może kiedyś dotrzesz do Japonii... :)
Tak się wciągnęłam, że zapomniałam o bożym świecie ;) Pozdrawiam serdecznie w tym , nieco już podrośniętego, nowym roku ;)
OdpowiedzUsuńPodrośniętym, oczywiście ;)
Usuń:))
UsuńTobie również życzę wszystkiego dobrego.