(Część pierwsza tutaj)
Kiedy prom zbliża się do wyspy, w oczy rzuca się dość
duży budynek. Powoli wyłania się zza drzew.
Mieszkam tu już prawie rok, a zupełnie nie wiedziałam, że o kilka rzutów beretem przez morze mam wyspę z siedzibą sekty religijnej. Cóż, nie wiem pewnie jeszcze o wielu rzeczach, które kryją się w okolicy :)
Na Honjimie można spotkać także mnóstwo kotów.
Okazuje się, że to jeden z kościołów Tenrikyō (Nauka Niebiańskiej
Mądrości) – wspólnoty religijnej należącej do nowych ruchów religijnych. W
Japonii mają ponad 16 tysięcy kościołów i 1,7 mln wyznawców, a na świecie – ok. 2
mln wyznawców. Główna siedziba znajduje się w mieście Tenri w prefekturze Nara.
Prowadzą własne szkoły, wydawnictwo, drukarnię, programy telewizyjne i radiowe,
wydają gazetę...
Ponoć wielu mieszkańców opuściło wyspę z powodu zbyt
gorliwych zachęt wiernych Tenrikyō do wstąpienia w ich szeregi.
To już widok z lądu. Ach te linie napowietrzne, zawsze wepchną się w kadr. |
Brama wjazdowa na teren kościoła. |
Mieszkam tu już prawie rok, a zupełnie nie wiedziałam, że o kilka rzutów beretem przez morze mam wyspę z siedzibą sekty religijnej. Cóż, nie wiem pewnie jeszcze o wielu rzeczach, które kryją się w okolicy :)
Przenieśmy się teraz do północno-wschodniej części wyspy. Tam nad samym morzem leży miasteczko
portowe Kasashima, które wraz z przyległymi wzgórzami – a otoczone jest nimi z
trzech stron – od 1985 roku stanowi Ważny Obszar Historyczny.
W XVI wieku, ze względu na doskonałe położenie portu, Kasashima stanowiła siedzibę armii wodnej, o której pisałam w części pierwszej. Później, w początkowym okresie Edo (1603-1868) stała się ważnym ośrodkiem transportu morskiego, a wokół licznych hurtowni powstało miasteczko.
W XVI wieku, ze względu na doskonałe położenie portu, Kasashima stanowiła siedzibę armii wodnej, o której pisałam w części pierwszej. Później, w początkowym okresie Edo (1603-1868) stała się ważnym ośrodkiem transportu morskiego, a wokół licznych hurtowni powstało miasteczko.
Obecnie można podziwiać wiele budynków z czasów od późnego
okresu Edo do początków okresu Shōwa (1926-1989), które zostały ładnie
odrestaurowane.
Kiedy tak spacerowałam całkowicie pustymi uliczkami
Kasashimy, czułam się, jakbym cofnęła się do dawnych czasów i za chwilę zza
węgła wyskoczy pirat z armii wodnej albo właściciel hurtowni śpieszący do portu sprawdzić
swoją łódź z towarami.
Tradycyjny japoński magazyn (kura) z charakterystyczną ścianą - namako kabe. (Namako to strzykwa / ogórek morski) |
Niektóre budynki pokryte są opalanymi deskami z kryptomerii
japońskiej. Takie opalanie m.in. konserwuje drewno, chroni przed insektami, obniża
przewodność cieplną. I dodatkowo wygląda interesująco.
Po drodze do Kasashimy natknęłam się na ciekawie
ozdobiony domek. Domek co prawda był już w bardzo złym stanie i nikt w nim nie
mieszkał, ale zdobienia trzymały się dość dobrze.
Ten pucołowaty uśmiechnięty
osobnik to Daikoku (Daikokuten) – bóstwo dobrobytu i gospodarstwa domowego. Zazwyczaj
przedstawiany jest siedzący na belach ryżu z magicznym młotkiem w prawej ręce i
workiem szczęścia przerzuconym przez lewe ramię.
Takie zdobienia stiukowe nazywają się po japońsku kotee –
dosł. obrazy wykonane kielnią (kote to kielnia, e to obraz).
Na Honjimie można spotkać także mnóstwo kotów.
Gdzie jest kot? |
Ta brama mówi sama za siebie, jak dla mnie odpychająca raczej...
OdpowiedzUsuńTo, że masz przed sobą tyle do odkrycia nieznanego świadczy raczej na korzyść, nie będziesz się nudzić, a my chętnie poczytamy:-)
Metodę opalania drewna widziałam już w jakimś programie, ale nie mówiono, że ma tyle dobrych własności, super:-)
Zgadzam się z Tobą absolutnie co do bramy.
UsuńTo opalane drewno ma też jakieś wady, ale pewnie zalety je znacznie przewyższają skoro ta metoda jest dość często tutaj stosowana.
Biegnę zatem odkrywać nieznane :-)
Ciekawe rzeczy wyszukujesz, brawo! Czy specjalnie czekasz na moment, ze nikogo nie ma na ulicy, czy jest tak wyludnione? Te domki i ulice sprawiaja wrazenie martwych... ale przeciez te koty ktos karmi???
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńCzasami czekam, aż ludzie znikną z kadru, ale tym razem nie. Akurat wyspa podczas mojego pobytu była ogólnie jakaś taka wyludniona. Turystów prawie nie było, ale byłam po sezonie, więc to zrozumiałe. Tubylców też nie widziałam. Dziwnie się czułam. Jedyne wytłumaczenie to takie, że do pracy i na zakupy jeżdżą na stały ląd, więc w ciągu dnia trudno kogoś spotkać.
Przecudny ten spacer pustymi uliczkami...
OdpowiedzUsuńDziękuję, że mogłam tamtędy z Tobą iść.
Pozdrawiam serdecznie.
To prawda, śiwetnie sie spacerowało pustymi uliczkami, ale czułam się dziwnie, jakbym była tam zupełnie sama.
UsuńNie ma za co, Stokrotko. To ja dziękuję za odwiedziny :)
Urocze te wąskie uliczki :) I porównanie pewnie będzie kosmiczne, ale skojarzyły mi się z... Podhalem :D
OdpowiedzUsuńO, ciekawe porównanie :)
UsuńW sumie to dobrze, że każdy ma inne skojarzenia.
a ludzie jacyś tam są? tyle zdjęć i cienia człowieka.
OdpowiedzUsuńgdzie się podziali? modlą się?
Sama się nad tym zastanawiałam. Zupełnie jak opuszczone miasto. Może uciekli z wyspy przed tą sektą albo schowali się w domach i udawali, ze ich nie ma?
Usuń