2019-02-11

Zaległe ciastka i apteka

Co mają ciastka do apteki? Ano nic ;-) Obiecałam opisać wrażenia z degustacji japońskich ciastek, które kupiłam pod sam koniec zeszłego roku (pierwsza część tutaj - klik), ale tego nie zrobiłam, a tu już prawie połowa lutego, więc najwyższa pora wywiązać się z obietnicy. A dlaczego apteka? Bo o ciatkach będzie krótko, a niedawna wizyta w aptece zrobiła na mnie spore wrażenie i postanowiłam trochę o tym napisać.

Dla przypomnienia: kupiłam takie ciastka.



Bardzo ładnie wyglądały i takie też miały nazwy:
1 - Akebono (świt)
2 - Inoshishi (dzik)
3 - Sazanka (kamelia mała)
4 - Himetsubaki (roślina z rodziny herbatowatych)
5 - Oribe (nazwa głębokiego zielonego koloru charakterystycznego dla ceramiki oribeyaki)


Dlaczego dzik? Otóż bieżący rok jest w Japonii rokiem dzika (w zodiaku chińskim - świni), więc i ciasteczko odpowiednie musiało być ;)

Tak wyglądały po przekrojeniu. Ta ciemna masa to pasta z fasolki azuki.

Ciemna masa to pasta z fasolki azuki z kawałkami ziaren, a w drugim ciastku - masa z białej fasoli zabarwiona żółtkiem.

Czy mi smakowały? Tak, bo ja bardzo lubię wszelkie tradycyjne japońskie słodkości, ale ponieważ są wykonane z zupełnie innych składników niż ciastka zachodnie (polskie, europejskie), więc nie każdemu będą odpowiadać. Z pewnością są mniej słodkie niż polskie, ale może tylko tak mi się wydaje. Najbardziej zapadło mi w pamięć ciastko świt, bo było dość nietypowe pod względem faktury: takie grudkowate, ziarniste. Pozostałe cztery były dość typowe, bo pasta z fasolki azuki, zarówno ta przetarta na gładko, jak i ta zawierająca kawałki ziaren, jest standardem.
Gdybym miała wybierać (pod względem smaku, nie wyglądu), to chyba jednak wybrałabym ichigo daifuku, którymi zachwycałam się w pierwszej części. 

To teraz przejdźmy do apteki. 
Generalnie można przyjąć, że w Japonii leki kupuje się w dwóch miejscach: w aptekach (wyłącznie leki na receptę) i w drogeriach (leki otc, suplementy, itp.). Apteki zazwyczaj skupione są wokół szpitali i przychodni, żeby po wizycie u lekarza od razu można było zrealizować receptę, i działają zupełnie inaczej niż polskie.
Jeśli robimy zakupy po raz pierwszy w danej aptece, to musimy wypełnić krótką ankietę dotyczącą m.in. naszego zdrowia. Otrzymamy też, jeśli jeszcze nie mamy, tzw. książeczkę leków - taki mały zeszycik, do którego wpisywane są informacje o wykupionych lekach (nazwa, dawkowanie, data wystawienia recepty, dane lekarza, dane farmaceuty). To bardzo fajny pomysł, bo w jednym miejscu mamy zebrane informacje o przyjmowanych lekach.

Tak wygląda moja książeczka leków. Z naklejką, że wybieram leki generyczne.
A tak wewnątrz. Tu wklejają mi informacje o lekach.
Po wejściu do japońskiej apteki przekazujemy farmaceucie receptę i książeczkę leków, i siadamy w poczekalni. Tak, nie trzeba stać w kolejce do okienka :) I czekamy, aż przygotują dla nas leki. Kiedy leki są już gotowe, przechodzimy do lady/kontuaru, przy którym farmaceuta porozmawia z nami i przekaże leki. Tutaj też siedzimy, nic na stojąco. O czym rozmawiamy? Farmaceuta zapyta o nasze zdrowie, przypomni dawkowanie leku, wspomni o działaniu i skutkach ubocznych, itp. To niby jest miłe, bo ktoś się nami interesuje, nie traktuje nas bezosobowo, ale mnie to na początku denerwowało i stresowało, bo niby dlaczego mam rozmawiać o swojej chorobie z obcą osobą, co z tego że jest ona farmaceutą. A jeśli był tłok w aptece, to dodatkowo inne osoby mogły usłyszeć o czym mówię. Teraz już się trochę przyzwyczaiłam i żeby nie być niemiłą rozmawiam, ale tak, by zbyt wiele nie powiedzieć ;) Zauważyłam, że są osoby, które chętnie konwersują nie przejmując się innymi osobami obecnymi w aptece.
Dostaniemy też wydruk z podstawowymi (bardzo podstawowymi) informacjami o leku. Tutaj nie kupujemy leków na opakowania tak jak w Polsce, tylko dostajemy dokładnie tyle tabletek ile przepisał lekarz. Niby to dobra metoda, bo nic nie zostaje i nie zalega później w mieszkaniu, ale z drugiej strony nie mamy żadnego zapasu na wszelki wypadek. Bardzo lubię czytać ulotki dołączane do leków i tutaj cierpię z powodu ich braku. Ten wydruk to i tak spory krok naprzód, bo pamiętam, że kiedy mieszkałam w Japonii ponad 20 lat temu, to nawet takiego wydruku nie dawali - tylko sam lek, a wyjaśnienia tyle co lekarz powiedział albo farmaceuta.
Jeśli np. lekarz zmieni nam lek, to farmaceuta też o to zapyta, bo w książeczce leków wyczyta, że do tej pory braliśmy coś innego.
Na koniec płacimy i żegnani słowami: "proszę uważać na siebie" i ukłonami opuszczamy aptekę.

A co wywarło na mnie takie wrażenie?
Zwykle korzystam z apteki, która z zewnątrz wygląda jak barak, a w środku tak, jakby czas zatrzymał się w niej wiele lat temu. Ale obsługa jest bardzo miła, uprzejma i zawsze uśmiechnięta, a sama apteka znajduje się blisko przychodni i tuż obok przystanku autobusowego, z którego korzystam, więc same plusy.
Parę dni temu trafiłam do innej apteki, wybranej zupełnie przypadkowo, bo mąż musiał wykupić jakiś lek dla siebie. A tam zupełnie inny świat. Apteka duża, przestronna, wyglądająca jak lobby jakiegoś hotelu niemalże. Wygodne kanapy i krzesła w poczekalni, kwiaty, a kontuar do rozmów z farmaceutą w znacznej odległości, dzięki czemu rozmowy nie były słyszalne dla reszty oczekujących. W drzwiach powitała nas bardzo uprzejmie uśmiechnięta pani, odebrała receptę i poprosiła, żeby usiąść. Po chwili przyszła z ankietą dla męża. Była dosyć wysoka, a my siedzieliśmy, więc podczas rozmowy pani przyklękała na jedno kolano, a momentami nawet klęczała na obu (!). Podchodziła do nas kilka razy i za każdym klękała. Czekaliśmy trochę, a ja sobie obserwowałam. W dalszej części pomieszczenia, za szybą krzątali się farmaceuci przygotowujący leki. W sumie doliczyłam się 9 osób. Sporo. Ale w mojej malutkiej aptece też obsada jest duża - zwykle 4 osoby, czasami 5. Był też oczywiscie telewizor, ale znacznie wyciszony, więc nie hałasował. Po jakimś czasie mąż został wywołany i poszedł porozmawiać z farmaceutą. Kiedy wychodziliśmy, pani pożegnała nas pięknym uśmiechem życząc zdrowia. Nie, już nie klękała ;)
To ogromna przyjemność robić zakupy w miłej i przyjaznej atmosferze, i być obsługiwanym przez uśmiechnięty personel. Czasami jednak trochę przesadzają z tą uprzejmością. Zdarza mi się czuć dziwnie i niezręcznie z jej nadmiaru. Zwłaszcza jeśli ktoś przede mną klęka. Cóż, co kraj to obyczaj, trzeba będzie się przyzwyczaić...

41 komentarzy:

  1. Ciastka wyglądają cudnie, jak małe dzieła sztuki.
    Apteki w Japonii to tez pewna egzotyka, ale zauważyłam i u nas pozytywne zmiany, może nikt nie klęka, ale coraz z tym lepiej.
    Książeczka leków przydatna, czasem zapominam co brałam, a to ważne!
    Bardzo ciekawe rzeczy, dziękuję:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się w Polsce zmienia, ale niech nie klękają, chociaż tak teraz sobie pomyślałam, że przyklęknięcie jest zdrowsze dla kręgosłupa niż schylanie się ;)
      To ja Ci dziękuję za odwiedziny i komentarz :)

      Usuń
  2. Niesamowicie ciekawe to wszystko.
    Ale też nie chciałabym aby przede mną ktoś klękał w aptece...
    No i zastanawiam się czy gdzieś w Warszawie czy ogólnie w Polsce możnaby kupić ciasteczka japońskie. Muszę poszukaćw internecie.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy w Warszawie można kupić japońskie ciasteczka, te surowe, nie paczkowane, bo nigdy się tym nie interesowałam. Ale podejrzewam, że raczej w ciągłej sprzedaży nie będzie, może przy okazji jakichś warsztatów.
      Pozdrawiam słonecznie :)

      Usuń
  3. Ciasteczka wyglądają apetycznie. Myślałam, że są marcepanowe.
    Aż trudno uwierzyć, że w japońskich aptekach z takim szacunkiem i troską podchodzi się do pacjenta.
    Powinniśmy brać z nich przykład. Bardzo podoba mi się pomysł z książeczkami.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taką książeczkę to można też sobie samemu zrobić i zapisywać na własny użytek :)
      Pozdrawiam słonecznie.

      Usuń
  4. Ten szacunek okazywany drugiemu budzi podziw. Ileż to razy słyszałam warknięcie "nie ma", a na pytanie, kiedy będzie "nie wiem". Obsługa grzeczna i miła powoduje, że człowiek od razu lepiej się czuje.
    Ciastka z nadzieniem fasolowym są z pewnością zdrowsze niż nasze słodkości z margaryną, tłuszczem utwardzonym.
    Kłaniam się pięknie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście tutaj też nie we wszystkich sklepach jest super miło i grzecznie, ale generalnie (oj, jak ja nie lubię generalizować ;)) obsługa jest przyjemniejsza niż w Polsce. Mam wrażenie, że tutejsi pracownicy sklepów nie przenoszą swoich prywatnych problemów i stresów do pracy. Mogą być nie w humorze, ale tego nie okażą.
      Ja tak się właśnie pocieszam, chociaż jeśli się je bez umiaru to i te zdrowsze słodkości mogą zaszkodzić ;-)
      Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  5. Ciasteczka prześliczne i myślę, że tak smakują jak wyglądają - mniej słodkie? To coś dla mnie.
    A apteki to temat rzeka. Te japońskie to zupełnie inny świat - mocno egzotyczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, śliczności nie można im odmówić.
      Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Haha, już myślałam, że ciastka z apteki są jakimiś lekarstwami. :D
    Gdybym miała wybrać jeden cukierek (a jestem wzrokowcem), byłby to dzik.

    Mnie się podoba taka obsługa. Lepsza niż w konfesjonale, tam nikt z człowiekiem nie gada zbyt czule. (hahaha, sorry za bezlitosny żart)
    Dla mnie kupowanie konkretnej ilości leku byłoby na plus, bo później takie opakowanie z "resztkami", często leży bez sensu w mieszkaniu, aż się przeterminuje.

    To klękanie to przecież nie to samo klękanie co sługi przed królem itd. Mnie się ta otoczka podoba. W naszym kraju bardzo brakuje zwykłej uprzejmości, zwykłe "dzień dobry" na ulicy już jest rzadko spotykane. Ludzie w Europie stają się sobie obcy, anonimowi, niemal fantomy. Z tego co opowiadasz, wynika, że w Japonii człowiek jeszcze dostrzega człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzik jest (był?) super, z ogromną przykrościa go pokroiłam ;)

      Wiesz, z tym dostrzeganiem drugiego człowieka to jest różnie. Młodzi są bardziej obcy, zapatrzeni w swoje smartfony. Starsi ludzie bardziej są otwarci na drugiego człowieka. Ale uprzejmości na co dzień jednak tu jest więcej - takie mam odczucia. Zwłaszcza ludzie pracujący w usługach zachowują się uprzejmie, bo takie są standardy. Mogą sobie źle myśleć o kliencie, ale tego nie okażą.
      (Nie musisz przepraszać za żart :-))

      Usuń
  7. ciastka z warzywami... kto to wymyśla? fasolka ma być po bretońsku, a do ciastek powinny trafiać owoce - chyba już wolę je oglądać niż jeść, bo ładnie się prezentują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy w Europie (w Unii) przypadkiem nie uznawano albo miano uznać pomidoraalbo marchewki za owoc? ;-)
      Ja też lubię oglądać japońskie ciastka, zresztą nie tylko te tradycyjne, bo te w stylu zachodnim (również z owocami) też robią śliczne.

      Usuń
    2. podobno marchewka jest francuskim owocem, bo robią z niej dżemy, ale aberracje polityczne nie powinny deptać rozumu i chłopskiego spojrzenia na świat. wiem, że w Japonii są lody o smaku mięsa, ryb, czy czosnku, ale nie wiem po co. ni wszystko, co człowiek wyprodukuje muszę testować na moim wątłym organizmie. ciasta z fasolą nie chcę, chyba, że to kulebiak podawany z czerwonym barszczykiem pikantnym i czosnkowym. na słodko i mięso zjeść można, ale nie ciastka. cierpię katusze, bo moda jakaś nastała na ciasta marchewkowe i dyniowe. wolałbym już babkę ziemniaczaną, bo ta nadaje się na obiad, skoro o deserze muszę zapomnieć.

      Usuń
    3. A wiesz, że o lodach o smaku mięsa, ryb i czosnku nie wiedziałam. Jeśli są, to z pewnością nie w powszechnej sprzedaży.
      Co do fasoliw japońskich ciastkach, to myślę, że gdybyś nie wiedział, że to fasola, to byś się wcale nie zorientował ;)
      Oj, narobiłeś mi smaku na babkę ziemniaczaną...

      Usuń
  8. Pasta z fasolki azuki przypomina masę czekoladową:-) Lubię ciasto marchewkowe więc myślę, że i te fasolowe cuda posmakowałyby mi:-)
    Taka obsługa w aptece to z pewnością miłe zaskoczenie. Dla nas- czysta egzotyka;-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to penie byś polubiła :)
      Bardzo miłe zaskoczenie ;)
      Pozdrowienia!

      Usuń
    2. Tak się zastanawiałam czy w japońskich aptekach zdarza się, że akurat nie ma przepisanego przez lekarza leku i proponują zamiennik? A gdy pacjent nie zgodzi się to dopiero zamawiają lek i jest on do odbioru następnego dnia jak to u nas bardzo często się zdarza?
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    3. A wiesz, że nie wiem. Być może za krótko jeszcze korzystam z aptek i taka sytuacja mi się nie przytrafiła. Miałam odwrotną - w mojej aptece nie mieli zamiennika (zwykle wybieram leki generyczne). Ale obiecano mi, że przy kolejnej wizycie będą przygotowani, tzn. sprowadzą ten zamiennik. Być może sprowadziliby go szybciej, ale ja już nie chciałam sobie zawracać głowy ponownym jeżdżeniem do apteki i tym razem wykupiłam przepisany lek.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Ciasteczka wyglądają bardzo apetycznie.
    A z tą apteką to mnie zaskoczyłaś, bardzo przyjemnie tam musi być.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny i za komentarz :))
      Postaram się w najbliższym czasie wpaść do Was z rewizytą.
      Pozdrawiam słonecznie!

      Usuń
  10. Wczoraj na urodziny synowa przyniosła szarlotkę, bo wie że lubię słodycze. Zapomniała, że szarlotka i wszelakie ciasta z owocami, to nie dla mnie. Nie przemawiają do mnie też marchewkowe czy dyniowe. Uznaje jedynie jagodzianki. Ponieważ nie wiedziałam o japońskim kalendarzu, to dzika wzięłam za mysz. Nadzienie z fasoli skojarzyło mi się z makiem(a makowiec to mój ulubieniec).Z wielka przyjemnością posmakowałabym takich ciastek. Ciekawe czy Stokrotka znalazła je w Polsce.Ponieważ narobiłaś mi smaku tymi ciasteczkami, to wyciągnęłam z zamrażarki Big Milka w polewie toffi jako substytut na pocieszenie Uprzejmość Japończyków zawsze mnie zachwycała, więc nie dziwię się, że znajdziemy ją także w aptece. Taka książeczka leków bardzo by mi się przydała, bo mam zwyczaj pozbywać się zewnętrznych opakowań i wszelkich instrukcji stosowania, a potem głowię się, czy dany lek można zażyć jeden na dobę, czy też na przykład przy dużym bólu mogę wziąć druga tabletkę po paru godzinach. Bardzo lubię Twojego bloga, bo pokazuje ciekawostki z kraju, który zawsze mnie fascynował, a nigdy go nie zwiedzę. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwono, bardzo Ci dziękuję za odwiedziny i komentarz :)
      Mam nadzieję, że w razie czego Stokrotka podzieli się z nami tą wiedzą, bo mimo że jestem daleko to chętnie się dowiem czy i gdzie japońskie ciastka są dostępne.
      Serdecznie Cię pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Ja to chodze do jakichs wsiowych lekarzy, bo u mnie od razu pani w recepcji w klinice wydaje lekarstwa. Wiec jest i trzecie miejsce, gdzie mozna dostac leki ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to masz ułatwienie.
      Dzięki za komentarz, bo nie spotkałam się z wydawaniem leków od razu w klinice i myślałam, że już od tego odeszli. A nie, skłamałam. Aż poszłam sprawdzić. Dostałam raz bezpośrednio. Rzeczywiście, wydają leki w małych klinikach / przychodniach z ograniczoną liczbą specjalizacji. Zupełnie o tym zapomniałam, bo ostanio chodzę do przychodni przy dużym szpitalu. Skleroza ;-)

      Usuń
  12. Kochana
    Jestem, wróciłam:)
    Ciasteczka nie dla mnie, nie przepadam w ogóle za słodyczami, a te wyglądają na zbite, ciężkie o b. słodkie, brr. Ale z gustami się nie dyskutuje.
    Apteka, to temat "rzeka", wole nie pisać o niej teraz.
    Pozdrawiam milutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja Morgana, byłam wylogowana, przepraszam:)

      Usuń
    2. Cieszę się, że wpadłaś :)
      Rzeczywiście, jeśli nie lubisz słodyczy, to japońskie tylko do pooglądania ;)
      Pozdrawiam słonecznie.

      Usuń
  13. Ciasteczka naprawdę super się prezentują :D Chętnie bym spróbowała ^^
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak, co kraj to obyczaj ;) O takiej aptece jeszcze nie słyszałam. Te francuskie wyglądają jak polskie, stoi się w kolejce, oczywiście, za to farmaceuta zawsze pyta, czy znamy przepisany nam lek ale i tak tłumaczy jak go brać ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięukję! To już wiem, jak jest we francuskiej aptece :))

      Usuń
  15. Uroczo te ciasteczka wyglądają, a widzę tę czarną masę, zastanawiam się, jak one smakują :)

    Co do apteki, przyjemne jest takie czysto ludzkie, bardzo indywidualne podejście do klienta :) A sprzedawanie dokładnie takiej ilości leków, jaką przepisał lekarz świadczy też o rozsądku i praktycznym podejściu farmaceuty do obowiązków.

    Bardzo miło tutaj u Ciebie i w japońskich klimatach - a ta Japonia coś ostatnio za mną chodzi ;) Zostanę tu na dłużej jeśli pozwolisz.

    Na godne powitanie mam dla Ciebie małą niespodziankę. Zapraszam: https://zyciecelta.wordpress.com/2019/03/01/blogowe-szczescie-i-nie-szczescie/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię Celcie bardzo serdecznie :) I oczywiście będzie mi bardzo miło, jeśli zostaniesz na dłużej.
      Jak niespodzianka, to pędzę ;-)

      Usuń
  16. Ciągle się nabieram na to fasolowe nadzienie. Zawsze mam nadzieję, że to czekolada.
    Myślę, że to dobry pomysł, żeby sprzedawać tabletki na sztuki. Przynajmniej nikt się nie leczy na własną rękę i nie stosuje przeterminowanych leków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O!!! Jak się cieszę! Bardzo dawno już Cię nie było.
      W tych tradycyjnych ciastkach japońskich trudno trafić na czekoladę :(
      Dziękuję za opinię o sposobie sprzedaży leków :)

      Usuń
  17. Magnolio - zajrzyj proszę na mój blog.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Pędzę troche spóźniona :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ciekawy obrazek pani przedstawiła . Dziękuję, że się pani chciało. Mam odnieść się do ... nie sądzę bym miała coś do dodania poza moim zdziwieniem. Zdziwieniem nie z tego jak jest gdzieś indziej niźli tam gdzie jestem a zdziwienie, kompletnie nie mam potrzeby, najmniejszej nawet, by samej zobaczyć, samej się przekonać, samej być. Ładnie jest też tam gdzie mnie nie ma ale jak bardzo pięknie jest u gdzie jestem i najpiękniej jest tu gdzie jestem. Nie z zarozumialstwa co czasem można podejrzewać. Z zachwytu , jeśli na niego mam dość sił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Pani za odwiedziny i komentarz. To fantastycznie, że miejsce, w którym obecnie Pani przebywa jest dla Pani najpiekniejsze.
      Zapraszam ponownie, jeśli będzie Pani miała jeszcze kiedyś ochotę zobaczyć jak jest gdzie indziej :)

      Usuń