Podobno te największe ogląda na miejscu prawie półtora miliona osób.
Moje miasto niestety nie urządza takich pokazów. A szkoda, bo hanabi odpalane z morza (ze specjalnej platformy lub z pobliskiej wyspy) prezentowałyby się fantastycznie.
Na szczęście sąsiednie miasta takie pokazy robią. W planach były trzy, ale jeden został w tym roku odwołany. Pozostałe dwa obejrzałam, ale sfotografowałam tylko jeden. I na własnej skórze przekonałam się jak trudno jest zrobić dobre zdjęcie fajerwerków.
Oczywiście pokazy fajerwerków w mojej okolicy nie są tak widowiskowe jak te bardzo znane, ale i tak dobrze, że są, bo japońskie lato bez sztucznych ogni to nie byłoby prawdziwe lato :)
Za rok znowu będę musiała poćwiczyć fotografowanie fajerwerków :)
Dołączam dwa filmiki (YT) finałów pokazów, żeby pokazać jak wyglądają prawdziwe fajerwerki, bo te moje to tylko taka namiastka.
1. Omagari-no hanabi. Konkurs, który odbywa się w prefekturze Akita. Bardzo przestiżowy. W tym roku po raz 91.
2. Shinmei-no hanabi. Pokaz, który odbywa się w prefekturze Yamanashi. W tym roku po raz 29.
Nie trzeba ćwiczyć ,fajerwerki na zdjęciach bardzo dobrze wyszły
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPiękne fajerwerki!
OdpowiedzUsuńA zdjęcia prześliczne!
Dziękuję :)
UsuńCieszę się, że Ci się podobają. Oglądane na żywo robią niesamowite wrażenie.
Dzien dobry :)
OdpowiedzUsuńZawsze mam mieszane uczucia w czasie fajerwerkow: z jednej strony halas, wystraszone zwierzeta, balagan, a z drugiej strony - piekne kolorowe pioropusze, magiczne obrazy...
I jak tu zyc?
Dzień dobry :)
UsuńDziękuje za komentarz.
To prawda, z jednej strony hałas, z drugiej - piękne obrazy. Nie wiem, jak tu jest ze zwierzętami, bo sama nie mam, ale wydaje mi się, że chyba nie jest tak źle. Pokazy zwykle nie odbywają się w samym centrum miasta, a na same pokazy Japończycy nie zabierają zwierząt (przynajmniej na tych, na ktorych byłam nie widziałam nikogo ze zwierzęciem).
Fotografowanie sztucznych ogni to prawdziwe wyzwanie ;) Przez pięć lat mieszkania w Paryżu napatrzyłam się na coroczne pokazy 14.07. Muszę przyznać, że zawsze stałam z rozdziawioną buzią ;) Taki pokaz to 45 minut uczty dla zmysłów ( pod warunkiem, że stoi się wystarczająco daleko by nie ogłuchnąć ). Natomiast po zrobieniu kilku zdjęć dałam sobie spokój... pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńZ innej beczki: śledzie uwielbiam, mam w Lyonie przyjaciółkę Japonkę i japońskie delikatesy, więc może podrzucisz jakiś przepis? Będę mogła go przygotować pod fachowym okiem ;)
A więc jednak to trudne zadanie. No nic, spróbuję w przyszłym roku jeszcze raz, tak na wszelki wypadek.
UsuńBardzo chętnie. Tylko że śledzie tutaj nie sa popularne, nie widziałam w sklepach. Już prędzej na północy Japonii, w okolicach Hokkaido. Ale myślę, że można wykorzystać przepis na jakąś inną rybę. Poszukam czegoś ciekawego :) Postaram się w najbliższym czasie napisać taki post.
Dziekuję za komentarz!
Witaj!
OdpowiedzUsuńJestem z rewizytą i już mi się tu podoba:)
Lubię podróżować, ale ostatnio najczęściej czynię to wirtualnie.
Pozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję!
UsuńZapraszam zatem na wirtualną podróż po Japonii :)
Pozdrawiam!