2017-10-02

Świątynia Nanryū-ji




W starszej części mojego miasteczka jest mnóstwo świątyń buddyjskich i chramów shintoistycznych. Są i duże, ważne, znane w całym kraju, i mniejsze, lokalne, jakby zapomniane przez wszystkich. Czasami można natknąć się też na malutkie świątynki wciśnięte w wolną przestrzeń pomiędzy domami.


Kilka dni temu wybrałam się do świątyni Nanryū-ji - jednej z tych niezbyt znanych. Jest dość mała, kompaktowa, ale urokliwa.

Jej początki sięgają 1461 roku, kiedy to Hosokawa Katsumoto przeniósł tutaj ze wschodnich terenów Shikoku świątynię Hōkō-ji.

A kim był Hosokawa Katsumoto (1430-1473)? Bardzo znaczącą postacią w historii Japonii.
Członek klanu wojowników, gubernator wojskowy trzech z czterech prowincji na wyspie Shikoku i namiestnik shoguna. Jeden z głównych uczestników wojny Ōnin (1467-1477), która zapoczątkowała okres Sengoku (dosł. "kraj w wojnie", 1467-1590).
Wyznawca buddyzmu zen i fundator świątyni Ryōan-ji w Kioto (wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, słynie z kamiennego ogrodu link do wikipedii). Podobno znał się też na medycynie, poezji i malarstwie.

Wróćmy do świątyni. Obecna, już pod nazwą Nanryū-ji, jako świątynia buddyzmu sōtō zen, została powołana do życia w pierwszej połowie XVI wieku przez mnicha z odległej o około 30 km świątyni Kenshō-ji.

Sōtō to jedna z dwóch głównych szkół japońskiego buddyzmu zen, której założycielem jest Dōgen (1200-1253).

No dobrze, może wystarczy już tej historii :)

Dodam jeszcze tylko, że obecnie w każdą niedzielę od 5:40 do 7:30 można w
Nanryū-ji praktykować zazen, czyli medytować w pozycji siedzącej. Ja się nie skusiłam, bo to dla mnie środek nocy, przewracam się dopiero na drugi bok.


Droga wiodąca do świątyni. Po lewej stronie widać kamienny "drogowskaz" z nazwą świątyni.

Coraz bliżej świątyni. Na końcu schodów widać bramę.


W bramie wisi dzwon. Żeby zadzwonić, trzeba pociągnąć za ten wiszący sznur.

Brama widziana z terenu świątyni.

Bok bramy.
Dach bramy.


Widok z bramy na drogę prowadzącą do świątyni.
Główny budynek.

Wejście do głównego budynku. Nad wejściem nazwa świątyni pisana od prawej do lewej.








Jest i cmentarzyk.
Tablica z sentencją. Co jakiś czas sentencja jest zmieniana.
"Niebo nie jest jesienne, nie jest zimowe, tylko dzisiejsze, to jedyne."
Poetką to ja nie jestem, więc niezbyt zgrabnie mi to tłumaczenie wyszło, ale chodzi o sens :)
Tekst napisany jest tradycyjnie po japońsku czyli pionowo od prawej do lewej.

I taka niesamowita sosna. Musi być bardzo stara. Nie udało mi się jej sfotografować na jednym zdjęciu, więc tak po kawałku.



A to Daruma.

Daruma czyli Bodhidharma. W dużym skrócie, według tradycji przez wiele lat oddawał się medytacji w pozycji siedzącej, w wyniku której nieużywane kończyny uschły mu i odpadły. 

W Japonii popularna jest lalka stworzona na wzór Darumy i tak też się nazywa. Jest pękata, bez zaznaczonych rąk i nóg. Nie ma również namalowanych oczu, a właściwie ma tylko ich zarysy. Japończycy wierzą, że daruma przynosi szczęście. Jeśli chcemy, żeby spełnił nasze marzenie, należy namalować mu jedno oko (lewe) i obiecać, że po spełnieniu marzenia domalujemy drugie. 
Muszę przyznać, że to działa! Mnie daruma pomógł spełnić dwa marzenia.  
 




12 komentarzy:

  1. Pokazywanie się z jednym pomalowanym okiem jest okropne. Wiem, bo kiedyś sama to sobie zrobiłam. Nie warto się spieszyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miejsca które pokazujesz to dla mnie niezwykła egzotyka:)
    Niesamowite i niejednokrotnie przerażające są te wszystkie buddyjskie bóstwa, aczkolwiek czytam o nich z ogromnym zainteresowaniem.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, trochę to przerażające. Ale tak na co dzień, nikt na szczęście o tym nie myśli.
      Dziękuję za odwiedziny i za komentarz :)

      Usuń
  3. Niesamowite to wszystko. Najbardziej mi się podoba ta stara pokrzywiona sosna.
    I wszystko inne też. To dla mnie coś zupełnie nowego.
    Dzięki serdeczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, to ja dziękuję!
      Tak, sosna robi wrażenie. W pierwszej chwili myślałam, że to tylko stary pień się ostał i dopiero po dłuższym wpatrywaniu się rozgryzłam układ gałezi.

      Usuń
  4. Ciekawe czy Daruma przynosi szczęście również poza granicami Japonii ;)) niezwykle jest to egzotyczne i fascynujące ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, dpbre pytanie. Moje darumy zadziałały kiedy mieszkałam w Japonii, więc nie wiem jak jest z działaniem poza granicami. Trzeba spróbować ;)

      Usuń
  5. Piękne miejsca, nieznane mi dotąd.
    Dziękuję za foto-relację:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, niektórym współcześnie to też nogi uschną i odpadną i ręka jedna wystarczy do trzymania pilota...:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozweseliłaś mnie tym komentarzem na cały dzień!
      Dziękuję :-)

      Usuń