W starszej części mojego miasteczka jest mnóstwo świątyń buddyjskich i chramów shintoistycznych. Są i duże, ważne, znane w całym kraju, i mniejsze, lokalne, jakby zapomniane przez wszystkich. Czasami można natknąć się też na malutkie świątynki wciśnięte w wolną przestrzeń pomiędzy domami.
Kilka dni temu wybrałam się do świątyni Nanryū-ji - jednej z tych niezbyt znanych. Jest dość mała, kompaktowa, ale urokliwa.
Jej początki sięgają 1461 roku, kiedy to Hosokawa Katsumoto przeniósł tutaj ze wschodnich terenów Shikoku świątynię Hōkō-ji.
A kim był Hosokawa Katsumoto (1430-1473)? Bardzo znaczącą postacią w historii Japonii.
Członek klanu wojowników, gubernator wojskowy trzech z czterech prowincji na wyspie Shikoku i namiestnik shoguna. Jeden z głównych uczestników wojny Ōnin (1467-1477), która zapoczątkowała okres Sengoku (dosł. "kraj w wojnie", 1467-1590).
Wyznawca buddyzmu zen i fundator świątyni Ryōan-ji w Kioto (wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, słynie z kamiennego ogrodu link do wikipedii). Podobno znał się też na medycynie, poezji i malarstwie.
Wróćmy do świątyni. Obecna, już pod nazwą Nanryū-ji, jako świątynia buddyzmu sōtō zen, została powołana do życia w pierwszej połowie XVI wieku przez mnicha z odległej o około 30 km świątyni Kenshō-ji.
Sōtō to jedna z dwóch głównych szkół japońskiego buddyzmu zen, której założycielem jest Dōgen (1200-1253).
No dobrze, może wystarczy już tej historii :)
Dodam jeszcze tylko, że obecnie w każdą niedzielę od 5:40 do 7:30 można w Nanryū-ji praktykować zazen, czyli medytować w pozycji siedzącej. Ja się nie skusiłam, bo to dla mnie środek nocy, przewracam się dopiero na drugi bok.
Droga wiodąca do świątyni. Po lewej stronie widać kamienny "drogowskaz" z nazwą świątyni. |
Coraz bliżej świątyni. Na końcu schodów widać bramę. |
W bramie wisi dzwon. Żeby zadzwonić, trzeba pociągnąć za ten wiszący sznur. |
Brama widziana z terenu świątyni. |
Bok bramy. |
Dach bramy. |
Widok z bramy na drogę prowadzącą do świątyni. |
Główny budynek. |
Wejście do głównego budynku. Nad wejściem nazwa świątyni pisana od prawej do lewej. |
Jest i cmentarzyk. |
Tablica z sentencją. Co jakiś czas sentencja jest zmieniana. |
Tekst napisany jest tradycyjnie po japońsku czyli pionowo od prawej do lewej.
I taka niesamowita sosna. Musi być bardzo stara. Nie udało mi się jej sfotografować na jednym zdjęciu, więc tak po kawałku.
A to Daruma. |
W Japonii popularna jest lalka stworzona na wzór Darumy i tak też się nazywa. Jest pękata, bez zaznaczonych rąk i nóg. Nie ma również namalowanych oczu, a właściwie ma tylko ich zarysy. Japończycy wierzą, że daruma przynosi szczęście. Jeśli chcemy, żeby spełnił nasze marzenie, należy namalować mu jedno oko (lewe) i obiecać, że po spełnieniu marzenia domalujemy drugie.
Muszę przyznać, że to działa! Mnie daruma pomógł spełnić dwa marzenia.
Pokazywanie się z jednym pomalowanym okiem jest okropne. Wiem, bo kiedyś sama to sobie zrobiłam. Nie warto się spieszyć ;)
OdpowiedzUsuńTylko spokój może nas uratować :)
UsuńMiejsca które pokazujesz to dla mnie niezwykła egzotyka:)
OdpowiedzUsuńNiesamowite i niejednokrotnie przerażające są te wszystkie buddyjskie bóstwa, aczkolwiek czytam o nich z ogromnym zainteresowaniem.
Pozdrawiam serdecznie:)
Oj, tak, trochę to przerażające. Ale tak na co dzień, nikt na szczęście o tym nie myśli.
UsuńDziękuję za odwiedziny i za komentarz :)
Niesamowite to wszystko. Najbardziej mi się podoba ta stara pokrzywiona sosna.
OdpowiedzUsuńI wszystko inne też. To dla mnie coś zupełnie nowego.
Dzięki serdeczne.
Och, to ja dziękuję!
UsuńTak, sosna robi wrażenie. W pierwszej chwili myślałam, że to tylko stary pień się ostał i dopiero po dłuższym wpatrywaniu się rozgryzłam układ gałezi.
Ciekawe czy Daruma przynosi szczęście również poza granicami Japonii ;)) niezwykle jest to egzotyczne i fascynujące ;))
OdpowiedzUsuńHmm, dpbre pytanie. Moje darumy zadziałały kiedy mieszkałam w Japonii, więc nie wiem jak jest z działaniem poza granicami. Trzeba spróbować ;)
UsuńPiękne miejsca, nieznane mi dotąd.
OdpowiedzUsuńDziękuję za foto-relację:)
To ja dziękuję za odwiedziny :)
UsuńOj, niektórym współcześnie to też nogi uschną i odpadną i ręka jedna wystarczy do trzymania pilota...:-)
OdpowiedzUsuńRozweseliłaś mnie tym komentarzem na cały dzień!
UsuńDziękuję :-)